Dyskotekowe tragedie na drogach. Dlaczego wciąż się powtarzają?
Każdy weekend przynosi kolejne dramatyczne wiadomości. Grupa młodych ludzi wraca z dyskoteki, imprezy, spotkania. Samochód wypada z drogi, dachuje, uderza w drzewo, mur, rów. Są ofiary śmiertelne, kierowca był pijany lub pod wpływem narkotyków, a może po prostu jechał zbyt szybko. Rodziny w żalu, znicze przy drodze, komentarze w mediach: "kolejna tragedia, której można było uniknąć". A jednak – historia powtarza się niemal co tydzień. Także w miniony weekend. Pijany 19-letni Szymon C, prowadził Toyotę Avensis Kombi, w którym znajdowało się łącznie dziesięć osób w wieku od 16 do 19 lat. W pewnym momencie auto uderzyło w latarnię a następnie w ogrodzenie posesji i dachowało. Na miejscu śmierć poniosło dwóch nastolatków.

Młodość, prędkość i brak rozsądku
Eksperci zajmujący się bezpieczeństwem drogowym nie mają wątpliwości – to brawura i brak doświadczenia są głównymi przyczynami tych tragedii. Młodzi kierowcy często nie zdają sobie sprawy, jak niebezpieczne może być prowadzenie samochodu po alkoholu czy narkotykach. Dodatkowo presja rówieśników sprawia, że chcą imponować. Szybka jazda, popisywanie się, śpiewy w aucie, brak pasów – wszystko to składa się na receptę na katastrofę.
Alkohol i narkotyki – cisi zabójcy
Dane policyjne nie pozostawiają złudzeń – ponad 30% śmiertelnych wypadków wśród osób wracających z imprez ma związek z alkoholem lub narkotykami. Wiele ofiar to nie tylko kierowcy, ale i pasażerowie, którzy zaufali swojemu znajomemu, nie sprawdzając, czy nadaje się do prowadzenia pojazdu. W niektórych przypadkach, mimo świadomości zagrożenia, decydują się na jazdę "na podwójnym gazie", a skutki bywają tragiczne.
Samochód jako narzędzie śmierci
W wyniku tego zdarzenia dwóch 18-letnich pasażerów poniosło śmierć na miejscu. Pozostałe osoby podróżujące autem, w tym kierowca, doznały obrażeń ciała i zostały przewiezione do szpitali; wszyscy byli przytomni. Badanie alkomatem wykazało, że 19-letni kierowca miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Fot. policjaNowoczesne samochody są szybkie, dobrze wyciszone i pełne elektronicznych wspomagaczy. Problem w tym, że młodzi ludzie często przeceniaja swoje umiejętności. "Mamy ESP, ABS, kontrolę trakcji – co może się stać?" – to myślenie, które prowadzi do tragedii. Przy prędkości 150 km/h na każdej drodze nawet najlepszy system nie pomoże.
Jak zapobiec tragediom?
Polska policja i organizacje zajmujące się bezpieczeństwem ruchu drogowego podejmują wiele inicjatyw, by zmniejszyć liczbę nocnych wypadków. Mimo to kampanie "Piłeś? Nie jedź!" czy "Brawura zabija" nie zawsze trafiają do młodych ludzi. Czy możemy zrobić więcej?
- Lepsza edukacja – w szkołach powinno się poświęcać więcej czasu na uświadamianie zagrożeń. Filmy dokumentalne, spotkania z ofiarami wypadków mogłyby przemawiać skuteczniej niż suche statystyki.
- Większa kontrola policji – policyjne patrole w pobliżu klubów i dyskotek mogłyby skuteczniej eliminować pijanych kierowców.
- Odpowiedzialność rówieśników – w grupie znajomych zawsze znajdzie się osoba bardziej rozsądna. To ona powinna przejąć inicjatywę i powstrzymać pijanego kierowcę przed wsiadaniem za kierownicę.
Podsumowanie
Dyskoteka, brawura, śmierć – to tragiczny schemat, który powtarza się zbyt często. Każdy weekend to kolejne ludzkie dramaty. Czy musimy czekać na kolejną tragedię, by zastanowić się nad konsekwencjami? Czas na zmianę myślenia. Samochód to nie zabawka, a życie ma wartość większą niż chwilowa frajda z szybkiej jazdy.