Wodowanie Jaguara. Za kierownicą pijany kierowca
Pewien 27-latek z Bodzanowa postanowił sobie urozmaicić dzień w iście filmowym stylu. Wyobraźcie sobie: elegancki Jaguar, symbol luksusu i mocy, sunie po drodze z prędkością, która mogłaby zawstydzić niejednego rajdowca. Ale zamiast triumfalnego finiszu, następuje spektakularne "wodowanie" - auto ląduje w przydrożnym rowie, niczym statek schodzący na wodę, tyle że bez fanfar i szampana. No cóż, może szampan był wcześniej, ale o tym za chwilę.

"Jechałem za szybko, straciłem panowanie"
ZFot. policja
Zgłoszenie dotarło do policji około 14:30 w ten feralny 3 listopada. "Mężczyzna w rowie, może pijany" - brzmiało lakonicznie, ale jakże proroczo. Mundurowi z nyskiej drogówki przybyli na miejsce i zastali bohatera naszej opowieści poza pojazdem, w pełni przyznającego się do roli kapitana tego niefortunnego rejsu. Tłumaczył się klasycznie: "Jechałem za szybko, straciłem panowanie". Brzmi znajomo? Jak z podręcznika wymówek kierowców, którzy nagle odkrywają, że fizyka nie lubi pośpiechu.
Badanie alkomatem potwierdziło: blisko dwa promile!
To nie była zwykła kolizja z prawami Newtona. Podczas rozmowy policjanci wyczuli woń, która nie pozostawiała wątpliwości - alkohol. Badanie alkomatem potwierdziło: blisko dwa promile! To nie żart, to poziom, przy którym większość z nas ledwo utrzymuje pion, a co dopiero kieruje luksusową, choć już starawą bestią na czterech kołach. Na szczęście nikt nie ucierpiał, bo wyobraźcie sobie, co by było, gdyby ten Jaguar spotkał na swej drodze rowerzystę czy pieszego.
Do trzech lat za kratami
Reakcja policji? Prawo jazdy zatrzymane, sprawa do sądu. A tam czekają nie lada atrakcje: do trzech lat za kratami, solidna grzywna, zakaz prowadzenia pojazdów i - wisienka na torcie - możliwość konfiskaty auta lub jego równowartości.












