Pijany kierowca na drodze. Świadek odwalił robotę za policję
Każdego dnia na polskich drogach dochodzi do sytuacji, które wymagają szybkiej reakcji, zarówno ze strony obywateli, jak i służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Historia, która wydarzyła się niedawno na jednej z ulic Krakowa, pokazuje, jak istotna jest obywatelska postawa. Stłuczka z autobusem, ucieczka z miejsca zdarzenia i w końcu pijacka jazda zagrażająca pieszym. To wszystko mogło zakończyć się tragedią, gdyby nie upór świadka. Bo policja nie interesowała się za bardzo gdzie przemieszcza się auto, za kierownicą którego siedział pijany kierowca. Kto byłby winny, gdyby doprowadził do tragedii na drodze?

Pijany kierowca na ulicach miasta
Wszystko zaczęło się na stacji paliw przy ul. Prądnickiej w Krakowie, skąd seledynowe Vivaro włączało się do ruchu. Jego kierowca, nie ustępując pierwszeństwa, zderzył się z prawidłowo jadącym miejskim autobusem. Zamiast zatrzymać się i wyjaśnić sytuację, sprawca stłuczki pojechał dalej. Przejeżdżający w tym miejscu naoczny świadek zdarzenia ruszył za nim. Szybko zauważył, że kierowca Opla jechał bardzo niebezpiecznie: balansował od krawężnika do krawężnika, a w pewnym momencie wjechał na chodnik. Na szczęście nikogo na nim w tym momencie nie było.
Gdyby świadek nie podjął interwencji, pijany kierowca mógłby spowodować wypadek z udziałem pieszych, rowerzystów lub innych pojazdów.
Świadek, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, zadzwonił na numer 997, który - jak się okazało - już nie funkcjonuje. Połączenie zostało przekierowane na numer 112. Operator przyjął zgłoszenie, pytając o aktualną lokalizację Opla. Świadek przekazał dokładne informacje jaką ulicą przemieszcza się za Oplem, licząc na kontakt z policją, który pozwoliłby na bieżąco informować o ruchach pijanego kierowcy. Nic z tego, po przyjęciu zgłoszenia operator rozłączył się, zapewniając, że sprawa zostanie przekazana policji.
Czas płynął…
Minuty mijały, a telefon świadka milczał. Nikt nie kontaktował się, by uzyskać aktualne informacje o położeniu Opla, którego kierowca kluczył cały czas ulicami Krakowa stwarzając niebezpieczne sytuacje. Zdesperowany świadek ponownie zadzwonił na 112, informując, że nadal jedzie za podejrzanym pojazdem. Usłyszał, zapewnienie, że policja została powiadomiona, ale na pytanie dlaczego nikt się z nim nie kontaktuje aby uzyskać informacje w którym miejscu aktualnie się znajduje nie otrzymał odpowiedzi.
Czas płynął, a ze świadkiem, który swój samochód zaparkował w pewnej odległości od Opla, nikt się nie kontaktował.
Tymczasem w pewnym momencie kierowca Vivaro prawdopodobnie zorientował się, że ktoś za nim jedzie. Zaparkował swoje auto w ustronnym miejscu, wysiadł i chwiejnym krokiem chodził wokół auta. Jego pasażerka również wysiadła z pojazdu i… poddała się na chodniku czynności fizjologicznej. Scena ta tylko potwierdziła przypuszczenia świadka o stanie kierowcy i jego pasażerki.
Czas płynął, a ze świadkiem, który swój samochód zaparkował w pewnej odległości od Opla, nikt się nie kontaktował. Zniecierpliwiony próbował dzwonić wprost na komisariat policji adekwatnego do dzielnicy, oraz na numer alarmowy MPK, by poinformować gdzie zatrzymał się sprawca stłuczki z autobusem. Na oba numery dzwonił dwukrotnie, ale w obu nikt nie odbierał.
Z kluczykami w ręku świadek wsiadł do swojego samochodu i wrócił na miejsce stłuczki.
Zabrał kluczyk do samochodu
Po kilkunastu minutach świadek podjął ryzykowną decyzję. Postanowił podejść do Opla i zabrać kluczyki pijanemu kierowcy, uniemożliwiając mu dalszą jazdę, gdyby ten podjął taką próbę. W towarzystwie przypadkowego kierowcy, którego poprosił o pomoc, udało mu się to, bo kluczyk leżał na przednim siedzeniu, a kierowca jak i jego pasażerka siedzieli z tyłu auta szykując się do… spania. Z kluczykami w ręku świadek wsiadł do swojego samochodu i wrócił na miejsce stłuczki. A tam zastał policyjny radiowóz oraz auto interwencyjne MPK.
Świadek wskazał miejsce zaparkowanego Opla
Z kluczykami w ręku świadek wsiadł do swojego samochodu i wrócił na miejsce stłuczki.
Po przedstawieniu funkcjonariuszce całej sytuacji i podaniu swoich danych osobowych, świadek wręczył jej kluczyk do Opla i zasugerował, że pokaże gdzie auto jest zaparkowane. Tak też się stało. Na miejscu policjanci podjęli stosowne działania. Badanie alkomatem potwierdziło, że kierowca (i jego pasażerka) jest pijany. Po chwili na miejscu pojawił się kolejny radiowóz i funkcjonariusz na motocyklu. Żaden z policjantów nie odniósł się jednak do obywatelskiej postawy świadka, który po chwili wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Choć od tego zdarzenia upłynął już jakiś czas, nikt z nim kontaktował się w tej sprawie.
Dlaczego nie było kontaktu ze świadkiem?
Ta historia rodzi kilka pytań. Dlaczego operator 112 (a raczej policja) nie utrzymywał kontaktu ze świadkiem, który mógł na bieżąco informować o położeniu pijanego kierowcy? Dlaczego policja nie podjęła natychmiastowych działań, mimo że sytuacja mogła się skończyć jakimś tragicznym wypadkiem? Gdyby świadek nie wykazał się determinacją, pijany kierowca mógłby kontynuować bez przeszkód swoją szaleńczą jazdę, doprowadzając, w najlepszym razie, do kolejnych stłuczek.
Z kluczykami w ręku świadek wsiadł do swojego samochodu i wrócił na miejsce stłuczki.
Brak komunikacji między świadkiem a służbami to poważny problem systemowy. W sytuacjach takich jak ta, gdzie każda minuta ma znaczenie, kluczowe jest szybkie i efektywne przekazywanie informacji. Operator 112 powinien mieć możliwość koordynowania działań świadka i policji, a funkcjonariusze aktywnie dążyć do kontaktu z osobą zgłaszającą, by maksymalnie wykorzystać jej wiedzę o aktualnej pozycji samochodu, którym jedzie pijany kierowca.
Co by było, gdyby świadek odpuścił?
Gdyby świadek nie podjął interwencji, pijany kierowca mógłby spowodować wypadek z udziałem pieszych, rowerzystów lub innych pojazdów. Wspomniane wyżej wjechanie na chodnik to było nie tylko wykroczenie, ale realne zagrożenie życia.
Statystyki pokazują, że pijani kierowcy są odpowiedzialni za znaczną część tragicznych wypadków drogowych w Polsce. W 2024 roku policja odnotowała ponad 2,5 tys. wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców, z czego wiele zakończyło się ofiarami śmiertelnymi. Ta historia mogła być kolejnym smutnym przykładem.
Jak poprawić system?
Ta sytuacja pokazuje, że system reagowania na zgłoszenia obywateli wymaga poprawy. Kluczowe jest:
Szkolenie operatorów 112 - muszą oni być przygotowani do utrzymywania kontaktu ze zgłaszającymi w sytuacjach, takich jak pościg za pijanym kierowcą.
Szybsza reakcja policji - zgłoszenia dotyczące nietrzeźwych kierowców powinny być traktowane priorytetowo, z natychmiastowym zaangażowaniem patroli.
Docenienie obywatelskiej postawy - świadek, który ryzykował własne bezpieczeństwo, zasługuje na uznanie. Brak reakcji ze strony policji może zniechęcać innych do podobnych działań w przyszłości.