Pomylił drogę, ruszył pod prąd. Stanął mu na drodze radiowóz
Przed maską radiowozu piaseczyńskiej drogówki, na węźle Lesznowola, wystrzelił nagle pojazd jadący... w złym kierunku. Ta scena, która mogła skończyć się katastrofą, rozegrała się na oczach funkcjonariuszy.

W tym artykule:
Desperacki manewr
Świadkowie – w tym przypadku policjanci z Piaseczna – nie mogli uwierzyć własnym oczom. Na jezdni, po której sami poruszali się zgodnie z przepisami, nagle pojawiła się Mazda, sunąca prosto na nich, pod prąd!
Jak ustalili mundurowi, 38-letni kierowca chciał dotrzeć do Nadarzyna. Gdy zorientował się, że zjechał w niewłaściwe miejsce, zamiast szukać bezpiecznego miejsca do zawrócenia, postanowił zrobić to natychmiast. I to na drodze jednokierunkowej. Jego desperacki manewr postawił w bezpośrednim niebezpieczeństwie nie tylko jego samego, ale każdego, kto w tej chwili mógł nadjechać właściwym pasem.
Reakcja policji była oczywista
Funkcjonariusze nie tylko dali wyraźny sygnał do zatrzymania, ale zablokowali kierowcy możliwość dalszej jazdy. 38-latek nie uciekł konsekwencjom. Otrzymał mandat karny w wysokości 200 złotych oraz 5 punktów karnych za jazdę niezgodną z kierunkiem ruchu.
Przypominamy!
Wjazd "pod prąd" – czy to na drodze miejskiej, krajowej, ekspresowej, czy na węźle – to nie błąd, to rosyjska ruletka. Na skutek takich decyzji, podyktowanych pośpiechem, dezorientacją czy zwykłym lekceważeniem zasad, dochodzi do ciężkich wypadków, w tym śmiertelnych. Znaki drogowe nie są sugestią. Ich ignorowanie to gra o najwyższą stawkę: życie swoje i innych. Kierowca z Lesznowoli miał po prostu niewyobrażalne szczęście, że jego niebezpieczny manewr zakończył się tylko mandatem, bardzo niskim nota bene, a nie szpitalem.