Każdy, kto spędził trochę czasu za kierownicą w Polsce, prędzej czy później usłyszał opinię, że najgorsi kierowcy w kraju pochodzą z konkretnego miasta lub województwa. W różnych częściach Polski mówi się o tym inaczej – w Warszawie żartuje się o „krakusach” blokujących ruch, w Krakowie narzeka się na agresywnych warszawiaków, a na Śląsku wielu kierowców uważa, że najgorzej jeżdżą osoby z Małopolski. Podobnych przykładów można mnożyć. Ale czy te opinie mają jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Skąd się biorą stereotypy o kierowcach?
Ludzie mają tendencję do generalizowania i przypisywania negatywnych cech całym grupom społecznym, nawet jeśli bazują tylko na pojedynczych incydentach. Kiedy ktoś natrafi na niezdarnego kierowcę z rejestracją z innego województwa, łatwo uogólnić i uznać, że „wszyscy z tego regionu tak jeżdżą”. W ten sposób powstają stereotypy, które następnie są powielane i utrwalane w rozmowach czy w internecie.
Kto dostaje najwięcej „batów”?
W Polsce szczególnie często mówi się o kilku grupach kierowców:
Warszawiacy (rejestracje „WX” i „WA”) – oskarżani o brawurę, wymuszanie pierwszeństwa i „zachowanie jakby byli na autostradzie”. Często postrzegani jako spieszący się indywidualiści, dla których przepisy drogowe to tylko sugestia.
Kierowcy z Małopolski (rejestracje „KRA”, „KLI” itp.) – według wielu znani z niepewnej jazdy i problemów z płynnością ruchu. W niektórych regionach kraju mówi się, że „Małopolanie boją się wyprzedzać”.
Ślązacy (rejestracje „S” i pochodne) – stereotyp mówi, że na Śląsku jeździ się zbyt pewnie i często lekceważy przepisy, bo „tu się liczy dynamika, a nie kodeks”.
Lubelszczyzna („LU”, „LB” itp.) – tutaj dominują opinie o „niedzielnych kierowcach”, którzy rzekomo wolno i niepewnie poruszają się po drogach.
Podlasie i Warmińsko-Mazurskie („BI”, „N” itp.) – często mówi się o ich skłonności do niezdecydowanej jazdy oraz problemach z parkowaniem i poruszaniem się po dużych miastach.
Dane statystyczne kontra stereotypy
Czy obiegowe opinie mają pokrycie w faktach? Policja regularnie publikuje raporty na temat liczby wypadków drogowych w poszczególnych województwach. Wynika z nich, że najwięcej wypadków zdarza się w dużych miastach i w regionach o dużym natężeniu ruchu – co jest logiczne, bo im więcej samochodów, tym większa szansa na kolizję. Wypadkowość zależy jednak bardziej od liczby samochodów na drogach niż od tego, czy dany region „słynie” z kiepskich kierowców.
Ciekawym wskaźnikiem jest też liczba mandatów wystawianych za wykroczenia drogowe. Tutaj przodują województwa mazowieckie i śląskie – ale czy to oznacza, że ich kierowcy są najgorsi? Niekoniecznie, bo w dużych aglomeracjach jest więcej patroli policji i fotoradarów.
Kto naprawdę jeździ najgorzej?
Prawda jest taka, że każdy region ma swoich dobrych i złych kierowców. Nie zależy to od tablic rejestracyjnych, ale od doświadczenia, stylu jazdy, a także kultury drogowej, która kształtuje się w danym miejscu. Warszawiacy mogą wydawać się agresywni, bo jeżdżą w dużym, szybkim mieście. Małopolanie mogą sprawiać wrażenie ostrożnych, bo drogi w ich regionie są węższe i bardziej kręte. Lubelszczyzna może mieć więcej „niedzielnych kierowców”, bo mniej osób na co dzień korzysta z samochodów.
Stereotypy są zabawne
Czy w Polsce rzeczywiście są „najgorsi kierowcy”? Nie, bo złych kierowców można znaleźć wszędzie, niezależnie od województwa czy miasta. Stereotypy, choć często zabawne, mogą być krzywdzące i nie mają większego związku z rzeczywistością. Zamiast narzekać na kierowców z innych regionów, lepiej skupić się na poprawie własnej techniki jazdy i zachowaniu na drodze – to jedyna droga do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach.