Odwrót od elektromobilności? Niekoniecznie

Klimat się zmienia

Klimat się zmienia w bardzo szybkim tempie, co widzimy i odczuwamy na co dzień, tymczasem wciąż nie brakuje polityków, którzy udają, że owych niekorzystnych przeobrażeń nie dostrzegają lub wręcz im zaprzeczają. Nawet ci europejscy, dotychczas najbardziej zaangażowani, wypowiadają się na ten temat coraz wstrzemięźliwiej. Ciekawe, jak odbije się to na motoryzacji. Wszak jej elektryfikowanie jest jednym ze sztandarowych założeń tzw. Zielonego Ładu. Mimo coraz liczniejszych zastrzeżeń, oficjalnie wciąż obowiązującego. 

Cóż, dzisiaj chyba już nikt nie upiera się przy wyznaczaniu sztywnych dat ostatecznej, całkowitej rezygnacji z pojazdów spalinowych. Dotyczy to również szefów koncernów samochodowych, którzy, w imię ekopoprawności, prezentowali się jako zdeklarowani zwolennicy elektromobilności, lecz obecnie pozwalają sobie na otwarty sceptycyzm. Nawet ich entuzjazm, obojętnie, szczery czy udawany, przegrywa bowiem z realiami. 

Słabnący rynek "elektryków"

W 2024 r. udział "elektryków" w europejskim rynku nowych samochodów osobowych zmalał o 1,3 pkt. proc., do 15,4 proc. I to pomimo ogromnego wysiłku speców od marketingu oraz funkcjonującego w wielu państwach systemu zachęt ekonomicznych i prawnych, mających skłonić do zakupu e-aut. Wielkość sprzedaży niektórych modeli rodzi pytanie o sens ich obecności w ofercie. Względy polityczne? A może... wyjątkowo sowite marże przy sprzedaży? 

W Polsce rynek nowych osobowych samochodów elektrycznych wyglądał w 2024 r. jeszcze skromniej, bowiem popyt porównywany rok do roku zmniejszył się o 3 pkt. proc., czyli dokładnie o połowę.   

Nie chcę wdawać się tu w analizy przyczyn takiego stanu rzeczy. Zresztą argumenty zarówno "za", jak i "przeciw" elektromobilności w aktualnym wydaniu są dobrze znane. Lepiej zastanowić się, co dalej.

Chińczycy i Musk

Bardzo mocno rozpychają się Chińczycy. Solidnie odrobili lekcje, opanowali technologię, zaproponowali  światu całą gamę atrakcyjnych, nie tylko cenowo, modeli samochodów elektrycznych, zwłaszcza tak pożądanych SUV-ów i crossoverów. Są światowymi liderami w produkcji baterii. 

Ciekawie wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Prezydent Donald Trump szydzi z "ekooszołomów", wycofuje się z porozumień klimatycznych, jednoznacznie stawia na ropę naftową i  napęd spalinowy, wiedząc, że jego wyborcy nie jeżdżą fikuśnymi autami na prąd, lecz ogromnymi pick-upami z równie potężnymi silnikami benzynowymi. I chcą taniego paliwa. Z drugiej strony jego prawą ręką jest Elon Musk, globalny potentat elektrycznej motoryzacji. Wśród niespełna 2 milionów ogółem sprzedanych w Europie w ubiegłym roku samochodów BEV, aż 327 tys. stanowiły modele Tesli: Y i 3, zdecydowanie przodując we wspomnianym segmencie. W Polsce na 16 564 zarejestrowane w 2024 r. nowe e-auta znaczek Tesli nosiło 4408. 

Co dalej?

A zatem powtórzmy pytanie - co dalej? Otóż moim zdaniem w Europie sprawy zaszły za daleko i pełny odwrót od elektryfikowania motoryzacji nie nastąpi. Nie po to taki na przykład Volkswagen zaplanował, że w latach 2021-2026 na rozwój technologii elektrycznych  wyda 89 miliardów (!) euro, by teraz sromotnie rejterować. Chiny jakoś poskromi się cłami. A Musk... Musk być może pod wpływem swego politycznego patrona straci serce do Tesli. W końcu nie był współzałożycielem tej firmy, lecz wszedł do niej później, kapitałowo. Bardzo długo też do rzeczonej marki dopłacał. Okazję na zarobienie kolejnych miliardów dadzą mu kontrakty rządowe, związane z podbojem Kosmosu. W Polsce... Cóż, pożegnaliśmy się z projektem Izera, od początku będącym, bądźmy szczerzy, mrzonką. Zamiast tego mamy rozwijać "klaster elektromobilności". Cokolwiek to znaczy...