Toyota bZ4X Touring. Lepiej późno, niż wcale
Jacek JureckiAutor
Cóż, drodzy miłośnicy spalinowych westchnień i nostalgicznego zapachu benzyny, oto dzieje się rzecz niebywała. Toyota, ten japoński kolos, który przez lata patrzył na elektryczne auto jak kapłan na dyskotekę, nagle ogłasza: „A jednak! Proszę bardzo, oto nasz nowy, w pełni elektryczny SUV!”. I nie, to nie jest żart. To bZ4X Touring – pojazd, który ma udowodnić, że nawet najtwardszy sceptyk może się przekonać do prądu, o ile w bagażniku zmieści się namiot, trzy rowery i zapas sake na tydzień.

Od „dlaczego?” do „dlaczego nie?”
Pamiętacie czasy, gdy Toyota mówiła o elektrykach z takim entuzjazmem, jak meteorolog o słońcu? Hybrydy tak, wodór może, ale czyste EV? „Zbyt ryzykowne, zbyt mało praktyczne”. A jednak. bZ4X Touring to ich najnowszy argument w tej… no cóż, już nie dyskusji, ale w tej elektrycznej szarży. I trzeba przyznać – argument solidny jak reling dachowy, który utrzyma 70 kg sprzętu, gdy wam się zachce wożenia kajaków po Mazurach.
Toyota bZ4X Touring
Przestrzeń? W sam raz dla rodziny i jej ekologicznych wyrzutów sumienia
Ten SUV to nie tyle auto, co mobilny magazyn. 600 litrów bagażnika? To o 148 litrów więcej niż standardowy bZ4X. W praktyce oznacza to, że zmieścicie tam wszystko: od wózka dla bliźniaków po zapas organicznych batoników dla waszego psa, który też pewnie jest weganinem. A gdy złożysz tylne siedzenia (40:60, bo przecież nie byle jak), możesz przewozić nawet… no, nie wiem, małą łódź podwodną? Albo przynajmniej zestaw do jogi na świeżym powietrzu.
Moc? Wystarczy, by przestraszyć Teslę
W wersji AWD bZ4X Touring ma 380 KM. Tak, dobrze czytacie. To więcej niż niektóre sportowe kombi, które wożą w bagażniku jedynie golfowe akcesoria. A do tego – uwaga – może holować przyczepę do 1500 kg. Czyli w teorii możecie ciągnąć kamper, w praktyce – przyczepę.
Toyota bZ4X Touring
Ładowanie? Szybciej niż zmiana zdania Toyoty
Akumulator 74,7 kWh, ładowanie do 150 kW, system przygotowania baterii do ładowania… Brzmi jak instrukcja obsługi statku kosmicznego, ale chodzi o to, że nawet przy -10°C nie będziecie stać przy ładowarce dłużej niż przeciętny polski policjant w kolejce po kebaba. A gwarancja na baterię? 10 lat albo milion kilometrów. Milion! To tak, jakby Toyota mówiła: „No dobra, może i prąd, ale przynajmniej nie popsuje się wam po wyjechaniu z salonu”.
Design: SUV, który wygląda, jakby właśnie wrócił z trekingu
Czarne nadkola, relingi, felgi jak z postapokalipsy… bZ4X Touring nie próbuje udawać eleganckiego crossovera dla miejskich hipsterów. To auto dla tych, którzy chcą jechać na camping, ale nie chcą rezygnować z nawigacji, która wie, gdzie jest najbliższa ładowarka. A nowy kolor Brilliant Bronze? To taki odcień, który krzyczy: „Tak, jestem elektryczny, ale wciąż potrafię błyszczeć jak stary dobry diesel”.
Toyota bZ4X Touring
Czy Toyota w końcu uwierzyła w EV?
bZ4X Touring to nie jest auto dla purystów, którzy płaczą nad odgłosem silnika V8. To SUV dla rodzin, które chcą być eco, ale nie chcą rezygnować z przestrzeni, mocy i… no właśnie, typowej dla Toyoty niezawodności. I choć japoński koncern wciąż pewnie zerka w stronę wodoru, to ich nowy elektryk mówi jedno: „Dobrze, przekonaliście nas. Ale jeśli się zawiedziecie, wracamy do hybryd”.
Premiera w 2026 roku? Cóż, Toyota zawsze lubiła działać w swoim tempie. Jak mówią – lepiej późno, niż wcale. A przynajmniej tak twierdzą ci, którzy czekają na elektryka z duszą (i bagażnikiem) prawdziwego SUV-a.