Wojciech Szczęsny reklamuje chińskie samochody… a w garażu ma najdroższego SUV-a świata! Czy coś tu nie gra?
Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że Wojciech Szczęsny – ten sam, który spojrzeniem potrafił zatrzymać Leo Messiego zacznie reklamować chińskie samochody, uznałbym to za dobry żart. Albo za wynik wyjątkowo ciężkiego zderzenia z poprzeczką. Ale proszę bardzo. Witajcie w roku 2025. Mamy elektryczne pickupy, samochody mówiące do nas jak Siri po dwóch kawach, i... Wojtka Szczęsnego pozującego wraz z żoną przy autach koncernu Jaecoo. Tak, tego chińskiego.

W tym artykule:
- Jak przekonać milionera do SUV-a za 120 tysięcy
- „Chińczycy” w reklamie, ale w garażu... Rolls-Royce Cullinan Black Badge
- Czy Szczęsny naprawdę jeździ Jaecoo?
- Omoda/ Jaecoo – auta dla ludu z twarzą elity
- Chińskie auta w Polsce? Nadjeżdżają jak tsunami
- Omoda/ Jaecoo to samochody dla Szczęsnego, czy dla nas?
Jak przekonać milionera do SUV-a za 120 tysięcy
Szczęsny sugeruje, że „to świetny wybór”. Dla kogo? Dla piłkarzy zarabiających 10 milionów euro rocznie? Czy może dla nas, śmiertelników, którzy zastanawiają się, czy w tym miesiącu zatankować auto, czy kupić ser?
Ale trzeba przyznać – chińskie auta się starają. Mają LED-y, touchscreena większego niż telewizor w przeciętnym mieszkaniu i kolory lakieru, które nazwano zapewne po chińsku, bo nikt w Europie nie wie, jak to wymówić.
SUV-y Omoda 5 i większe Jaecoo wyglądają jakby próbowały być wszystkim na raz – trochę Lexusem, trochę Hyundaiem, trochę Transformersem, który za chwilę zacznie śpiewać. A mimo to, kiedy po Szczęsnym widać, że „świetnie się prowadzą”, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy nie oddać duszy (i zdolności kredytowej), by się o tym przekonać.
„Chińczycy” w reklamie, ale w garażu... Rolls-Royce Cullinan Black Badge
A teraz uważajcie. Gdy kamera wyłącza się, a Marina wraca do willi, Szczęsny wsiada do Rolls-Royce’a Cullinana Black Badge – najdroższego SUV-a świata. Kosztuje tyle co dwa mieszkania w Krakowie i ma wnętrze, które przypomina bardziej jacht dla arabskich szejków niż samochód. I wiecie co? Rozumiem to.
Gdyby ktoś dał mi wybór: chiński SUV dla ludu, czy Rolls-Royce dla ludzi, którzy nie wiedzą ile kosztuje kostka masłą – wybór byłby prosty. I nie chodzi tylko o prestiż. Chodzi o detale. O fakt, że w Cullinanie nawet popielniczka kosztuje więcej niż Omoda.
Czy Szczęsny naprawdę jeździ Jaecoo?
Powiedzmy sobie szczerze: nikt nie wierzy, że Szczęsny naprawdę jeździ Jaecoo po Barcelonie. Tak samo jak nikt nie wierzy, że Robert Makłowicz gotuje zupki chińskie, a Martyna Wojciechowska sypia w namiocie z Castoramy. Ale pieniądze nie śmierdzą. A chińskie koncerny mają ich dziś więcej niż Bundesbank.
W zamian za kilka ujęć rodziny Szczęsnych z Omodą i Jaecoo oraz kilka hashtagów, można kupić nowy zegarek Patek Philippe albo kolejny rząd w garażu.
Omoda/ Jaecoo – auta dla ludu z twarzą elity
Z marketingowego punktu widzenia to genialny ruch. Przecież nikt nie chce kupić auta reklamowanego przez księgowego z Chorzowa. Ale kiedy robi to Wojciech Szczęsny – człowiek, który potrafi powstrzymać rzut karny i żonę przed kolejną torebką Louis Vuitton – to nagle wszystko wygląda lepiej.
Bo Jaecoo nie sprzedaje samochodów. Sprzedaje marzenie. O tym, że kupując auto za 120 tysięcy, jesteś trochę jak Szczęsny. No, poza tym, że twój garaż mieści mop i rower, a jego – jacht, Rolls-Royce Wraith, Bentley Bentayg, Mercedes G63 AMG, Porsche 911, Audi R8 Spider i Porsche Cayenne.
Chińskie auta w Polsce? Nadjeżdżają jak tsunami
Nie zapominajmy: chińskie samochody szturmem wchodzą do Polski. MG, Seres, BYD, Leapmotor, no i wspomniane Omoda/Jaecoo – i to z takim ambasadorem! Szczęsny to przecież złoty chłopak, idol dzieciaków, i symbol sukcesu made in Poland. Jeśli on mówi, że warto – to przecież nie może się mylić, prawda?
No chyba, że jednak może.
Omoda/ Jaecoo to samochody dla Szczęsnego, czy dla nas?
Odpowiedź brzmi: ani trochę dla niego. Ale całkiem możliwe, że dla nas. Bo o ile Cullinan kosztuje więcej niż zarobi wraz z żoną przez całe życie, to Omoda lub Jaecoo przynajmniej dają iluzję luksusu w cenie nowego Skody. I jak mawiał klasyk: jeśli nie możesz być bogaty, to przynajmniej wyglądaj, jakbyś był.
A czy Szczęsny jeździ tym na co dzień? Oczywiście, że nie. Ale na potrzeby reklamy – z przyjemnością. Bo przecież nic tak nie poprawia wizerunku marki, jak uśmiech milionera siedzącego w aucie dla klasy średniej.