10 mitów o samochodach elektrycznych
Jacek JureckiAutor
Przeciwnicy elektromobilności jadą na przestarzałych informacjach jak na zabytkowym Maluchu. Tymczasem świat EV przyspiesza szybciej niż Tesla na autostradzie. I choć nie są idealne (bo czy cokolwiek jest?), to już dziś stanowią realną alternatywę – zwłaszcza dla tych, którzy wolą inwestować w przyszłość niż wspominać „złote czasy” silników Diesla. A jeśli nadal nie wierzysz? Spytaj Norwegów – oni już dawno przesiedli się z łodzi wikingów na elektryczne SUV-y. Skandynawia wie, co robi. Ale mity o samochodach na prąd wciąż mają się dobrze, krążąc w przestrzeni publicznej. Oto dziesięć z nich.

W tym artykule:
- 1. „Elektryki są droższe niż złoto w Szwajcarii!”
- 2. „Zasięg? Ledwo dojedziesz do sklepu!”
- 3. „Ładowanie trwa dłużej niż sezon Gra o Tron”
- 4. „Bateria umrze po dwóch latach, a ty zostaniesz z hulajnogą”
- 5. „Infrastruktura? W Polsce ładujesz od sąsiada przez przedłużacz!”
- 6. „Elektryki palą się jak pochodnie na festynie!”
- 7. „Produkcja EV niszczy planetę bardziej niż spalinówki!”
- 8. „EV to auto drugiej kategorii – tylko do miasta!”
- 9. „Elektryki są wolniejsze niż rowerzyści na zakupach!”
- 10. „EV to tylko moda dla bogatych ekofanatyków!”
1. „Elektryki są droższe niż złoto w Szwajcarii!”
Cóż, gdyby tak było, Tesla Model 3 musiałby być wykładany diamentami, a Renault Zoe świecić w ciemności. Tymczasem ceny EV systematycznie spadają, a rządy rozdają dopłaty jak cukierki na paradzie. W Norwegii elektryki są już tańsze od spalinowych odpowiedników, a w Polsce program NaszElektryk sprawiają, że różnica w kosztach zakupu topnieje szybciej niż lody na Saharze. A gdy doliczysz oszczędności na paliwie i przeglądach, okazuje się, że elektryk to finansowy odpowiednik kawy z ekspresu – droższy na starcie, ale tańszy w długim biegu.
2. „Zasięg? Ledwo dojedziesz do sklepu!”
Gdyby to była prawda, właściciele np. Tesli Model S Long Range (zasięg 650 km) musieliby zatrzymywać się co 100 km na kawę i rogalika. Tymczasem średni zasięg nowych EV to około 379 km (np. samochody grupy Volkswagena zapewniają zasięg przekraczający 400 km.), a modele premium potrafią przejechać nawet 800 km na jednym ładowaniu. Nawet malutki, bardzo modny Fiat 500e, którego zdjęcie prezentujemy, przejeżdża bez problemu 260 – 280 km. To tak, jakbyś tankował benzynę raz na miesiąc i wciąż narzekał, że „ledwo starcza”. Owszem, zimą zasięg spada – ale czy kierowcy spalinówek nie płaczą nad rosnącym zużyciem paliwa przy -10°C?
3. „Ładowanie trwa dłużej niż sezon Gra o Tron”
Szybkie ładowarki DC potrafią podładować baterię do 80% w 20-30 minut – wystarczy na kawę, przegląd Instagrama i filozoficzną dyskusję o sensie życia przy ekspresie do latte. A w domu? Podłączasz auto na noc i rano masz pełny „bak”. Dla porównania: przeciętny kierowca auta spalinowego spędza 4 dni rocznie na stacjach benzynowych.
4. „Bateria umrze po dwóch latach, a ty zostaniesz z hulajnogą”
Producenci dają nawet 8-letnie gwarancje na baterie (np. wspomniany Fiat 500e), a badania pokazują, że przeciętny elektryk przejedzie 199 500 km – więcej niż wiele aut benzynowych. Co więcej, zużyte baterie nie lądują w lesie, tylko są recyklingowane lub… zasilają magazyny energii. Recykling pozwala na odzyskanie wielu elementów użytych do produkcji baterii. Do najczęściej wykorzystywanych pierwiastków należą między innymi lit, nikiel, kobalt i mangan.
5. „Infrastruktura? W Polsce ładujesz od sąsiada przez przedłużacz!”
W Polsce mamy już ponad 7 500 publicznych ładowarek, a w Niemczech – 69 tysiecy. To nie jest jeszcze raj dla podróżników, ale na tyle, by przejechać kraj wzdłuż i wszerz bez modlitwy o cud. A jeśli dodać domowe ładowanie (najbardziej opłacalne), okazuje się, że 80% użytkowników ładuje auta w garażu, nie ruszając się sprzed telewizora.
6. „Elektryki palą się jak pochodnie na festynie!”
Statystyki straży pożarnej mówią same za siebie: w 2022 r. w Polsce spłonęło 21 elektryków, czyli 1 na 2439 aut. Dla porównania: ryzyko pożaru w dieslach jest wyższe. A gdy już do niego dojdzie, baterie rzeczywiście trudniej ugasić – ale czy to powód, by straszyć ludzi? Przecież nikt nie krzyczy „Uważaj na gaz w kuchence, bo wybuchnie jak Wezuwiusz!”.
7. „Produkcja EV niszczy planetę bardziej niż spalinówki!”
Owszem, produkcja baterii generuje emisje, ale już po 2-3 latach jazdy elektryk „spłaca” ten dług węglowy, zwłaszcza jeśli ładowany jest z OZE. Dla porównania: auto spalinowe truje od pierwszego kilometra do ostatniego… i jeszcze po śmierci, gdy rdzewieje na złomowisku.
8. „EV to auto drugiej kategorii – tylko do miasta!”
Ten mit brzmi jak opowieść o tym, że smartfony nadają się tylko do dzwonienia. Współczesne elektryki z powodzeniem jeżdżą po autostradach, a systemy nawigacji same planują postoje przy ładowarkach. Nawet Cupra Born oferuje zasięg 552 km – wystarczy, by dojechać z Warszawy do Zakopanego.
9. „Elektryki są wolniejsze niż rowerzyści na zakupach!”
Tesla Model S Plaid przyspiesza do 100 km/h w 1,99 sekundy. To szybciej niż przeciętny kierowca zdąży krzyknąć: „O mój Boże!”. Elektryki biją spalinówki na głowę nie tylko w ekologii, ale i w… adrenalienie. Nawet skromna Nissan Leaf potrafi zaskoczyć dynamiką – oczywiście, jeśli nie ścigasz się z Porsche 911.
10. „EV to tylko moda dla bogatych ekofanatyków!”
Norwegia, gdzie 88,9% nowych aut to elektryki. A producenci jak Volkswagen czy Stellantis za chwilę będą oferować modele za 25 tys. euro – tyle co przeciętne spalinowe auto rodzinne.