Podczas zakończonej w piątek 46. edycji Rajdu Dakar Polacy rywalizowali w prawie każdej z klasyfikacji. Najlepiej spisali się debiutanci w kategorii classic, zdobywając podium w grupie i przekraczając metę rajdu w komplecie.
Organizatorzy Rajdu Dakar zaskoczyli wszystkich kilka lat temu nowym pomysłem - stworzeniem kategorii Classic dla aut, które startowały w rajdach terenowych przed 31 grudnia 1999 roku. Nowy projekt okazał się sporym sukcesem i przyciągnął wiele replik oraz oryginalnych rajdowych konstrukcji sprzed lat. Jednak pierwsi zawodnicy z Polski spróbowali swoich sił w tej rywalizacji dopiero w tym roku, podczas 4. edycji Rajdu Dakar Classic.
Dobry wybór miłośników Toyoty
W stawce historycznych samochodów nie mogło zabraknąć zawodników w Toyocie Land Cruiser. W dwóch poprzednich edycjach Dakar Classic zwyciężały załogi prowadzące właśnie ten model auta, a załoga prowadząca Toyotę Land Cruiser HDJ80 zwyciężyła także w tym roku.
To właśnie na zwycięską wersję HDJ80 zdecydował się duet Michała Horodeńskiego i Arkadiusza Sałacińskiego. Załoga TOYOTA TEAM CLASSIC zbudowała swojego Land Cruisera z nr 736 na wzór aut, od których rozpoczęła się pełna sukcesów historia fabrycznego zespołu TLC Team Land Cruiser Toyota Auto Body, która trwa do dziś. Na przestrzeni prawie 30 lat do mety kultowej imprezy dojeżdżały m.in. modele serii J8, J10, J20 i aktualnej J30.
Wybór Horodeńskiego i Sałacińskiego okazał się strzałem w dziesiątkę, a auto nie zawiodło ich przez całe dwa tygodnie rywalizacji, nawet po spektakularnym dachowaniu na wydmach podczas 7. etapu rajdu. Pomimo twardego lądowania, ekipa serwisowa Solter Motorsport zdołała przygotować Land Cruisera do dalszej rywalizacji w zaledwie jeden wieczór, a samochód bez awarii dotarł do mety rajdu.
Horodeński z Sałacińskim pewnie zajmowali 2. miejsc w grupie do momentu dachowania, ale po nim spadli na trzecią pozycję i w pierwszej kolejności musieli się skupić na obronie miejsca na podium w grupie. Szybko jednak udało im się awansować z powrotem na utraconą wcześniej pozycję podczas 10. etapu. Minimalne różnice punktowe z rywalami sprawiły, że walka o drugie miejsce w grupie trwała dosłownie do samego końca.
Polskiej załodze udało się wygrać ostatni 12. etap w grupie H3, ale zastosowanie Jokera, czyli odliczenia jednego najgorszego wyniku sprawiło, że ostatecznie to ich rywale zdobyli mniej punktów karnych w całym rajdzie, a Horodeński z Sałacińskim rozminęli się z 2. miejscem w grupie o dosłownie 1 punkt! “Jesteśmy na mecie Rajdu Dakar Classic 2024. To były dwa ciężkie tygodnie dobrej rajdy, dobrej przygody, nowych relacji, a przede wszystkim wspaniałych wspomnień. Mamy na koniec dobry wynik, za co dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam w realizacji tego celu”. - mówił Michał Horodeński po mecie rajdu.
Załoga TOYOTA TEAM CLASSIC dzięki równej jeździe, a w szczególności dobrej nawigacji, wywalczyła ostatecznie 23. miejsce w klasyfikacji generalnej i znakomite 3. miejsce w grupie H3. Jest to najlepszy wynik osiągnięty przez polskich zawodników w całym Rajdzie Dakar 2024.
Horodeński z Sałacińskim ukończyli swoim Land Cruiserem HDJ80 wszystkie dwanaście etapów rajdu i jako jedyna polska załoga w Dakar Classic dotarli do mety maratońskiego dwudniowego etapu 48H Chrono. “Przyjeżdżając tutaj, kompletnie nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, czego możemy się spodziewać. Wiedzieliśmy, że startujemy w najtrudniejszym rajdzie świata, ale to, co się działo przez ostatnie dwa tygodnie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Każdy dzień to była walka nie tylko o wynik, ale także o przetrwanie do mety. Uczyliśmy się wszystkiego na bieżąco, z dnia na dzień poprawiając nasze rezultaty. Po drodze, jak w zasadzie każdy, nie uniknęliśmy przygód, ale na końcu udało się osiągnąć sukces i podium w naszym debiucie w Rajdzie Dakar”. - mówił po mecie rajdu Arkadiusz Sałaciński.
Historia dokończona przez Polaków
Mniej szczęścia miały dwie polskie załogi w Porsche 924 Turbo z zespołu DEXT P-RALLY TEAM. Z nr 709 startowali bracia Łukasz i Michał Zoll, a z nr 737 Tomasz Staniszewski i Stanisław Postawka.
W celu zrozumienia genezy wyjątkowego pomysłu udziału Porsche 924 w Rajdzie Dakar trzeba się cofnąć do 1981 roku, w którym jedyny raz w historii tej imprezy wystawiono dwa takie auta. Francuski zespół Sonauto Porsche w wyniku ograniczonego budżetu i pośpiechu w przygotowaniu aut zdołał ukończyć zaledwie trzy etapy rajdu, po czym musiał się wycofać. To, co nie udało się Francuzom, udało się Polakom 43 lata później.
Obie załogi przeżyły liczne problemy na trasie związane z awariami oraz wieloma próbami odkopywania tylnonapędowych aut w trudnym pustynnym terenie. W wyniku uszkodzenia tylnego zawieszenia Staniszewskiemu z Postawką nie udało się ukończyć wszystkich etapów, a i bracia Zoll w wyniku awarii elektryki musieli poświęcić część z etapów na naprawy.
Po ciężkim i trudnym pierwszym tygodniu rywalizacji dla obu załóg DEXT P-RALLY TEAM, udało im się zaliczyć dobrą drugą część rajdu i na zakończenie pewnie przejechać 19 stycznia przez metę w nadmorskim mieście Yanbu. Tomasz Staniszewski ze Stanisławem Postawką zajęli 43. miejsce w klasyfikacji generalnej i 17. w grupie H2. Łukasz i Michał Zoll ukończyli rajd na 54. pozycji w klasyfikacji generalnej i 19. w grupie H2.
Spełnione marzenia
Czwartą polską załogą startującą w Dakar Classic 2024, byli z nr 716 Dominik Ben i Katarzyna Molicka w Suzuki Vitara. Para ma już w swojej karierze liczne sportowe akcenty, ale w tym roku postanowiła zmierzyć się z wyjątkowym wyzwaniem podczas najtrudniejszego rajdu terenowego na świecie.
Także oni musieli zmagań się z kapryśnym samochodem podczas pierwszego tygodnia rajdu, przez co nie ukończyli wszystkich etapów. Sprawna organizacja brakujących części oraz pomoc ze strony ekipy Solter Motorsport, serwisującej Land Cruisera załogi Horodeński i Sałaciński, sprawiły że i temu duetowi udało się osiągnąć wymarzoną metę Rajdu Dakar.
Ben z Molicką ukończyli rajd na 69. miejscu w klasyfikacji generalnej i 22. w grupie H2.
Za zawodnikami rywalizującymi w Rajdzie Dakar Classic jest 15 dni walki, 12 etapów, w tym dwa maratońskie z wyjątkowym 48H Chrono, przejechanych ponad 7,3 tys. kilometrów, z czego ponad 3,5 tys. prób na regularność, nawigacyjnych i prób przez wydmy “dune test”. Słynny terenowy maraton po raz kolejny zapracował sobie na miano najtrudniejszego rajdu na świecie, a organizatorzy podnieśli w tym roku wysoko poprzeczkę także dla klasycznych terenowych rajdówek i ich załóg.