Od lat trwają prace nad samochodami autonomicznymi, czyli jeżdżącymi bez kierowcy. Prawdę mówiąc nie wierzyłem w ich pełny sukces. Dlatego kiedy po raz pierwszy zobaczyłem na ulicy w San Francisco Jaguara I-Pace z pustym miejscem za kierownicą i nadwoziem obudowanym kamerami i czujnikami, sądziłem, że to dalszy ciąg eksperymentów. Hm... Tylko dlaczego ten dziwny pojazd nagle zatrzymuje się przy krawężniku, a na jego tylnej kanapie mości się jakiś facet z podróżną walizką?
Zagadkę wyjaśnił szybki przegląd lokalnych mediów. Okazało się, że charakterystyczne, białe Jaguary należą do sieci autonomicznych taksówek, która pod koniec czerwca tego roku zaczęła normalną, komercyjną działalność w kalifornijskiej metropolii.
Funkcjonuje podobnie jak Uber. Należy zainstalować w telefonie specjalną aplikację (dostępną w językach angielskim, chińskim i hiszpańskim), wpisać dokąd chcemy jechać, zaakceptować cenę przejazdu, a następnie czekać, aż zamówiony wóz pojawi się pod wskazanym adresem.
Proste? Tak, ale udostępnienie wspomnianej usługi poprzedzał długi okres prób. Najpierw korzystały z niej wybrane firmy. Później do testów dopuszczono indywidualnych użytkowników. Aby odbyć przejażdżkę, trzeba było zapisać się na specjalną listę oczekujących (ponoć przewinęło się przez nią 300 000 nazwisk!), a po zakończonej jeździe podzielić swoimi wrażeniami i wnioskami. Ludzie zamawiali kursy do pracy, na koncerty, do restauracji itd. Zdarzali się jednak i tacy, którzy chcieli pojechać autonomicznym samochodem na swoją ceremonię ślubną.
Twórcą i operatorem robotaksówek jest firma Waymo, wyrosła z Google'a. Potentat z z Krzemowej Doliny zainwestował w jej rozwój, bagatela, 5 miliardów dolarów. Z czasem Waymo wybiło się na niezależność, chociaż należy do tego samego, co Google, właściciela - koncernu Alphabet Inc.
Początkowo w roli robotaxi występowały minivany Chrysler Pacifica Hybrid. Później zostały zastąpione przez elektryczne Jaguary I-Pace, korzystające wyłącznie z odnawialnych źródeł energii. Waymo informuje, że dzięki zmianie modelu samochodu udało się jak dotąd ograniczyć emisję dwutlenku węgla o 570 ton.
Każdy Jaguar jest wyposażony w 13 kamer, 4 lidary, 6 radarów i specjalny, zewnętrzny mikrofon. Samochód "widzi" w promieniu do 500 metrów, co pozwala na bezpieczną jazdę w gęstym ruchu, w dzień i w nocy oraz w każdych warunkach pogodowych. W kontekście bezpieczeństwa mówi się zresztą nie tylko o zmniejszeniu groźby wypadku czy kolizji. Waymo cytuje osoby, reprezentujące różnego rodzaju mniejszości, także seksualne. Podkreślają one, że korzystając z autonomicznych pojazdów unikają ewentualnych nieprzyjemnych uwag czy nawet słownych napaści ze strony kierowcy.
Obserwowałem zachowanie robotaksówek na ulicach San Francisco. Jeżdżą one trochę tak, jak uczestnicy kursów na prawo jazdy w Polsce. Ostrożnie, drobiazgowo przestrzegając przepisów. Nawiasem mówiąc, wpisują się w ten sposób w styl jazdy większości amerykańskich kierowców.
Niestety, nie miałem możliwości osobiście przetestować usługi, oferowanej przez Waymo (dostępnej już także w innych miastach, m.in. w Los Angeles). Nie wiem zatem, jak się czuje pasażer auta z "niewidzialnym kierowcą". Zastanawiam się także nad opłacalnością całego przedsięwzięcia. Operator sieci liczy, że jego autonomiczne taksówki, o 10-20 proc. tańsze od Ubera (zwalniające też z konieczności wręczania napiwku kierowcy; a napiwki są w USA czymś absolutnie powszechnym), staną się nie tylko codziennym środkiem transportu, ale także atrakcją turystyczną. Wygląda na to, że już się stały.
AR