Widział młodego mężczyznę, który w czwartkowy wieczór idąc Dolną Równią Krupową wyciągał z koszy butelki i rzucał nimi dookoła. I co? On zareagował. Oni nie.
- Dzwoniłem na 112 i to pięć razy. Bez reakcji. W końcu usłyszałem, bym nie blokował linii, bo oni przecież powiadomili zakopiańską policję. I co? Ja mogłem obezwładnić tego człowieka. Ale co, miałbym na nim siedzieć 20 minut nie wiedząc nawet czy ktokolwiek przyjedzie? - denerwuje się Marek Czekalski, były policjant dzwoniąc na telefon dyżurny Tygodnika Podhalańskiego.
Jak przekonuje, wandal szedł sobie spokojnie dalej, a okolica jest usiana potłuczonym szkłem. - W końcu odezwał się patrol. Policjant zadzwonił z pytaniem czy to ja zgłaszałem interwencję. Po czym poinformował mnie, że są jedynym patrolem i są w innej części miasta i się nie teleportują na Dolną Rówień Krupową. Potem usłyszałem "do widzenia" i tyle było z naszej rozmowy. Sprawca chodzi sobie dalej po Zakopanem - dodaje.
Cała informacja w Tygodniku Podhalańskim.