Bmw M8, które na autostradzie A1 koło wpadło na samochód Kia 3-osobowej rodziny jechało w zawrotną prędkością nie mniejszą niż 253 km/h. Wynika to z analiz tzw. czarnej skrzynki, jakiej dokonali eksperci BMW z Niemiec.
Przypomnijmy, do wypadku doszło na 339 km drogi A1 na wysokości miejscowości Sierosław, gdy jadące szybko (teraz okazuje się, że nawet bardzo szybko) BMW M8 najechało na tył auta, w którym była 3-osobowa rodzina. Samochód ten stanął w płomieniach. Świadkowie szybko rzucili się aby ugasić pożar. Niestety nie udało się wydostać nikogo z płonącego samochodu.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim. Dochodzenie jest prowadzone z artykułu 177, który w paragrafie 2 kk brzmi następująco: "Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Tymczasem jak informuje onet.pl dziennikarze tego portalu dodzwonili się do osoby, na którą zarejestrowane jest BMW.
„Telefon odebrał mężczyzna i oznajmił, że jest ojcem mężczyzny, który 16 września jechał BMW”. Poinformował dziennikarza, że jego syn był uczestnikiem wypadku, a nie jego sprawcą.
„Internet wydał niesłuszny wyrok” - powiedział i zapowiedział konsekwencje prawne dla osób w ten sposób szkalują jego rodzinę.
Także śledczy nie potwierdzają krążącej w internecie informacji, że za kierownicą BMW M8 siedział ktoś z rodziny ważnego łódzkiego policjanta.
Fot. KM PSP Piotrków Trybunalski