Scusa Signor. Fine del progetto Izera. Bardzo możliwe, że tego typu maila, z przeprosinami i informacją o zakończeniu projektu otrzyma niebawem od firmy ElectroMobility Poland słynne włoskie studio Pininfaina, które (podobno) pracuje nad wizją polskiego samochodu na prąd o nazwie Izera.
Po tygodniach milczenia na temat przyszłości tego dziwnego projektu o nazwie Izera wreszcie na jego temat wypowiedział się przedstawiciel nowego polskiego rządu. A konkretnie przedstawicielka.
„Projekt Izera polskiego samochodu elektrycznego jest mocno dyskusyjny. Powstaje tutaj szereg pytań. Czy to jest realizowalne? Proces inwestycyjny ruszył w mikroskali. Trzeba sprawdzić, czy to się w ogóle opłaca” – powiedziała ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w rozmowie z dziennikarzem gazeta.pl. Zapowiedziała, że także w kontekście Izery będzie negocjowana z Komisją Europejską rewizja KPO.
***
Przypomnijmy. Zaczęło się od buńczucznych zapowiedzi, że już w 2025 roku po naszych drogach będzie jeździł milion "elektryków" - rodzimej konstrukcji i krajowej produkcji. Wkrótce powołano spółkę ElectroMobility Poland, która zorganizowała karykaturalny, skierowany do amatorów i półamatorów konkurs na rysunek nadwozia owego pojazdu. Za jakiś czas szumnie zaprezentowana dwa prototypy e-aut i ogłoszono nazwę nowej marki: Izera.
Przez chwilę powiało optymizmem. A może jednak...? Później pojawiały się sprzeczne informacje na temat zagranicznych partnerów przedsięwzięcia. Wreszcie ogłoszono, że będzie nim chiński koncern Geely. Wybrano też lokalizację przyszłej fabryki Izery. Wszystkie te wydarzenia rozdzielały długie okresy ciszy. Wycięto drzewa rosnące na terenie przeznaczonym pod przyszłe hale i znowu zapadło milczenie.
Nowy rząd ma więc teraz poważną zagwozdkę. Co z tym fantem zrobić? Brnąć dalej w wielce ryzykowny biznes? Wiedząc, że stworzenie od podstaw nowej marki samochodowej wymaga ogromnego wysiłku, gigantycznych, trudnych do oszacowania nakładów finansowych i nigdy nie gwarantuje sukcesu?
Słowa Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz mogą być zapowiedzią że projekt o nazwie Izera po prostu może zostać skasowany. A może ambitne zamiary poprzedniego rządu, aby uratować wydane już grube miliony, skończą się na zbudowaniu montowni, składającej pojazdy choćby i pod szyldem Izera, lecz wedle cudzej myśli technicznej. My damy plac, siłę roboczą i ulgi podatkowe dla inwestora, on całą resztę.
Taka decyzja, być może politycznie i ekonomicznie najbezpieczniejsza, oznaczałaby w gruncie rzeczy porażkę strzelistych wizji i otwarcie europejskiego rynku dla chińskiej motobranży, nawiasem mówiąc bardzo mocno stawiającej na rozwój elektromobilności.