Nie będzie podatku od używanych „spalinówek”
Wczoraj, tj. 25 września br, premier Donald Tusk rzucił bombę na platformie X, ogłaszając, że tak zwany "podatek Morawieckiego" od samochodów spalinowych trafił ostatecznie do kosza. To nie pierwsza taka deklaracja szefa rządu - już w czerwcu br. zapowiadał odejście od tej kontrowersyjnej daniny, ale wczorajsze potwierdzenie zamyka sprawę. Ale co właściwie oznacza ta decyzja? I dlaczego podatek, wpisany w Krajowy Plan Odbudowy (KPO) przez poprzedni rząd, budził tyle emocji?

Czym był "podatek Morawieckiego"?
Termin "podatek Morawieckiego" to potoczna nazwa dla projektu opłaty środowiskowej od rejestracji i posiadania pojazdów spalinowych, który rząd Mateusza Morawieckiego zobowiązał się wprowadzić w ramach negocjacji z Komisją Europejską. Zgodnie z kamieniem milowym E3G i E4G w polskim KPO, zatwierdzonym w listopadzie 2022 roku, Polska miała wdrożyć mechanizm "zanieczyszczający płaci więcej". Chodziło o ograniczenie importu starszych aut, głównie z silnikami diesla, które emitują wysokie poziomy CO2 i NOx (tlenków azotu).
W praktyce podatek miał być pobierany przy pierwszej rejestracji pojazdu w Polsce. Stawki zależałyby od normy Euro (im starsze auto, tym wyższa opłata - nawet do 8000 zł dla najstarszych diesli), a od 2026 roku planowano coroczną daninę za posiadanie takiego samochodu.
To rozwiązanie uderzałoby prosto w portfele mniej zamożnych Polaków. Średni wiek auta w Polsce to ponad 12 lat, a najpopularniejsze są diesle - tanie, niezawodne, ale emisyjne. Dla rodziny, która kupuje używany samochód za 10-15 tys. zł, dodatkowy tysiąc złotych przy rejestracji to nie drobiazg. Jak podkreślał wcześniej premier Tusk: "Chodzi o ten najtańszy samochód, na który było stać ludzi, którzy mniej zarabiają".
Ulga dla kierowców
Oświadczenie premiera Tuska nie jest zaskoczeniem. Jego rząd już od kilku miesięcy sygnalizował rezygnację z podatku od „spalinówek”. Już w kwietniu ubiegłego roku minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiadała rozmowy z KE, a w czerwcu br. Donald Tusk potwierdził: "Podjęliśmy decyzję, żeby odejść od tzw. podatku Morawieckiego".
Co dalej z KPO? Negocjacje z Brukselą
I tu dochodzimy do sedna: podatek był zapisany w KPO jako warunek wypłaty unijnych funduszy. Usunięcie go wymaga zatem negocjacji z Brukselą. Rezygnacja z podatku to nie koniec zobowiązań. KPO wymaga zatem reform transportowych, by ograniczyć emisje spalin a Polacy wciąż sprowadzają rocznie ponad pół miliona używanych aut, z czego 40% to diesle z niższym Euro 6. KE, aby zaakceptować nowy plan musi dostać inny.
Co to będzie? O tym przekonamy się niebawem.