Nową zakopiankę budujemy długo i mozolnie. Wreszcie jednak oddano do użytku kolejny odcinek, 16 kilometrów między Rdzawką, a Nowym Targiem. Jest to trasa o wybitnych walorach widokowych. Czy jadący nią kierowcy, a zwłaszcza pasażerowie, mogą podziwiać wspaniałą panoramę Tatr.? Oj naiwni, naiwni... Na sąsiadujących z szosą polach zaczęło się stawianie konstrukcji, na których zawisną ogromne tablice, skutecznie przesłaniające tatrzańskie szczyty.
To nasza specjalność, odróżniająca polskie drogi od, powiedzmy, czeskich czy niemieckich. Od lat jeździmy w gęstym szpalerze szyldów, reklam, jak również drogowskazów, kierujących do rozmaitych lokalnych atrakcji, w rodzaju siedziby rejonowego zakładu energetycznego, zlewni ścieków czy wiejskiego solarium.
Zerkasz w lewo i widzisz wielką tablicę z wypisanym koślawymi literami zaproszeniem: "gruz przyjmę". Kawałek dalej dostrzegasz billboard sieci hipermarketów. Zanim zdążysz zastanowić się, czy to możliwe, by zimowa kurtka męska kosztowała 39,90 zł, a kilogram schabu bez kości 15,99 zł, natykasz się na wiszący pod wiaduktem baner, informujący o zacnym jubileuszu miejscowej ochotniczej straży pożarnej.
Potem twój wzrok atakują kolorowe plakaty, wzywające do udziału w lokalnych dożynkach. Tu dom weselny, tam blachodachówka z przeceny. Zanim ochłoniesz, dowiadujesz się, że gdzieś w tej okolicy działa producent parkietu. Mógłbyś zanotować numer jego telefonu komórkowego, ale zapamiętałeś tylko trzy pierwsze cyfry...
W okresie kampanii wyborczych chyba wszystkie przydrożne słupy, płoty i wiaty przystankowe obwieszone są plakatami z podobiznami osób, zabiegających o głosy elektoratu. Ich obserwacja może prowadzić do ciekawych społecznie spostrzeżeń i rozmyślań. Choćby wtedy, gdy widzisz ogrodzenia graniczących ze sobą posesji z banerami kandydatów dwóch zwalczających się zażarcie partii politycznych i zaczynasz zastanawiać się nad skomplikowanymi uwarunkowaniami sąsiedztwa w lokalnych środowiskach.
No i pal sześć, demokracja ma swoje prawa, tylko dlaczego tak wiele afiszy, już mocno wyblakłych i podniszczonych, wisi długo po wyborach?
Specjaliści alarmują, że zalew przydrożnych reklam dekoncentruje kierowców. Esteci biadolą nad psuciem ojczystych pejzaży. Władza próbuje wprowadzać przepisy, ograniczające ten bałagan. Niewiele to daje. Szczególnym przypadkiem jest tu właśnie Podhale, gdzie, jak powiadają złośliwi, "nie przyjęło się" prawo budowlane, więc co tu mówić o uchwałach krajobrazowych, czy głosach rozsądku.
Pod Tatrami, sądząc po zalewie przydrożnych reklam, bije serce polskiego biznesu. Chcesz sobie powiększyć piersi, zlikwidować łysinę, pozbyć się tłuszczu na brzuchu albo gruzu z budowy, kupić tanio tarcicę lub pseudoowcze serki, dobrze zjeść, zabawić się, popławić się w ciepłej wodzie? Jedź w góry!
Wszystkie felietony Clacsona znajdziesz TUTAJ.