Marek Konkolewski proponuje. Rekwirować auta drogowym recydywistom
ClacsonAutor
Marek Konkolewski proponuje konfiskowanie samochodu kierowcom, którzy jeżdżą pomimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów. Apeluje zatem o rozszerzenie przepisów o konfiskowanie samochodów już nie tylko pijakom na drogach ale także tym, którzy mają zabrane prawo jazdy, a jeżdżą nadal.

Konfiskata auta za jazdę bez "prawka". Bat na recydywistów czy populistyczny chwyt?
Marek Konkolewski, znany ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego i były policjant, wychodzi z propozycją, która brzmi rozsądnie: konfiskować samochody nie tylko pijanym piratom drogowym, ale też tym, którzy śmieją się w twarz orzeczonemu zakazowi prowadzenia pojazdów. Apeluje o rozszerzenie przepisów, by ci, co mają zabrane prawo jazdy, a i tak siadają za kółkiem, tracili swoje cztery kółka na zawsze.
Brzmi radykalnie? Owszem. Ale w kraju, gdzie co roku łapie się tysiące takich "bezprawnych" kierowców, może to być krok w stronę ukrócenia tego jakże niebezpiecznego procederu.
Konfiskata to nie mandacik czy punkty karne
Zacznę od plusów tego rozwiązania, bo one są oczywiste i kuszące. Po pierwsze strach przed utratą auta mógłby skutecznie odstraszyć recydywistów. Wyobraźcie sobie: ktoś, kto już raz stracił prawo jazdy za poważne wykroczenie, myśli dwa razy, zanim wsiądzie za kierownicę. Konfiskata to nie mandacik czy punkty karne, to realna strata finansowa ale i logistyczna. W Polsce, gdzie samochody są często niezbędne do codziennego życia, zwłaszcza poza dużymi miastami, taka kara uderzyłaby po kieszeni i po wygodzie.
Po drugie, bezpieczeństwo publiczne: mniej takich kierowców na drogach oznacza mniej wypadków. Statystyki pokazują, że osoby łamiące zakaz to często ci, którzy wcześniej powodowali kolizje czy jeździli po alkoholu, ich usunięcie z dróg mogłoby uratować życia.
Po trzecie, sprawiedliwość: dlaczego ktoś, kto ignoruje wyrok sądu, ma nadal cieszyć się swoim pojazdem? To jak dawać złodziejowi klucze do sejfu. Rozszerzenie konfiskaty na tę grupę to logiczne dopełnienie obecnych przepisów o pijanych kierowcach, które już działają od jakiegoś czasu.
Są i minusy takiego rozwiązania
Po pierwsze, populizm: Konkolewski sam wcześniej krytykował podobne pomysły jako zbyt radykalne i nieprzemyślane, nazywając je "populistycznymi". Co jeśli konfiskata trafi w niewłaściwe osoby? Na przykład, gdy auto jest współwłasnością rodziny lub należy do kogoś innego. Czy żona ma tracić samochód za grzechy męża? To rodzi problemy prawne i etyczne.
Po drugie, koszty administracyjne: kto zajmie się przechowaniem, sprzedażą czy utylizacją tych aut? Policja i sądy już toną w papierach, a dodanie nowej procedury mogłoby tylko spowolnić system.
Po trzecie, nieskuteczność w praktyce: recydywiści często jeżdżą cudzymi pojazdami lub po prostu kupują nowe, tanie auta. Konfiskata nie rozwiąże problemu braku kontroli nad takimi ludźmi. Lepiej zainwestować w lepsze egzekwowanie zakazów, np. poprzez elektroniczne blokady w autach. Podsumowując, propozycja Konkolewskiego to miecz obosieczny. Z jednej strony może przynieść więcej bezpieczeństwa na drogach z drugiej grozi chaosem. Może zamiast konfiskować, warto pomyśleć o edukacji, terapii dla recydywistów i lepszym systemie monitoringu?












