De Tomaso P72. Dźwięk jak mieszanka burzy i piły łańcuchowej
Słuchajcie, miłośnicy benzyny i przeciwnicy aut elektrycznych! Oto samochód, który niczym mechaniczny buntownik wdarł się do naszej ery tabletów i milczących silników. De Tomaso P72 to nie pojazd. To wehikuł czasu, egzorcyzmy w stali i karbonie.

Gdy 1965 spotyka 2025
Rok 1965: minispódniczki, Mustangi i Carroll Shelby, który szkicuje coś na serwetce. Sześć dekad później De Tomaso P72 wskakuje na scenę, ubrane w DNA legendarnego P70. Ale to nie relikt muzealny. To karbonowy potwór z 700 KM, który – jakoś – jest dopuszczony do ruchu. Pewnie dlatego, że nikt nie śmiał mu odmówić.
De Tomaso P72
Karbon
Mała lekcja inżynierii: podwozie P72 to nie zwykły karbon. To "jednolita, ciągła struktura", co po polsku znaczy: "nie znosimy dróg na skróty, kochamy utrudniać sobie życie". Żadnych klejonych fragmentów. Żadnych kompromisów. Monokok tak sztywny, że przetrwałby spotkanie z czarną dziurą. Po co? Żebyś poczuł KAŻDY kamyk, KAŻDY zakręt, KAŻDE uderzenie serca drogi – bez filtrów w postaci elektronicznej niańki.
Kabina
Wsiadacie. Co widzicie? Skórę. Metal. I błogosławiony brak tabletów przyklejonych do deski. Kabina P72 to świątynia analogu. Jest metalowa dźwignia zmiany biegów wyglądająca jak z maszyny parowej, analogowe zegary, które klikają jak prawdziwe męskie zegarki, i przełączniki tak namacalne, że chce się je głaskać.
De Tomaso P72
Silnik
Pod karbonowym kapturem czai się 5.0L V8 z superdoładowaniem. Powtórzę: SUPERŁADOWANY. V8. Zmontowany ręcznie, 700 KM, dźwięk jak mieszanka burzy i piły łańcuchowej. Nie ma trybów jazdy. Nie ma przycisku "Eco". Jesteś tylko ty, manualna skrzynia biegów i pedał gazu, który szepcze: "naciśnij mnie, jeśli masz jaja". Krótkie przełożenia? To nie o prędkość maksymalną tu chodzi. Tu liczy się warczenie, kopniak w plecy i teatr przyspieszenia.
De Tomaso P72
Zawieszenie
Zawieszenie push-rod? Ręcznie regulowane amortyzatory? To tak, jakby De Tomaso okradło magazyn części z Le Mans z lat 60. i stwierdziło: "Idealne!". P72 nie będzie cię pieścić elektronicznymi bajerami. Jest surowe. Żywe. To motoryzacyjny odpowiednik jazdy na monocyklu po linie – ekscytujące, straszne i ludzkie do bólu.
Tylko 72 sztuk
De Tomaso zbuduje tylko 72 egzemplarze tej retro-futurystycznej rakiety. Każdy będzie dopasowany jak bardzo drogi garnitur, bo masowa produkcja jest dla tych, co uważają keczup za ostry. Dostawy od końca 2025, a jeśli pytasz o cenę… cóż, pewnie właśnie konfigurujesz jakieś auto w VEHIS.
De Tomaso P72
P72 to nie samochód
To manifest. Deklaracja, że emocje wciąż się liczą. Że silniki powinny wyć, dźwignia biegów grzechotać, a prowadzenie to przygoda z mokrymi dłońmi a nie wideokonferencja. W świecie, który chce nam odebrać wolność, P72 jest środkowym palcem owiniętym w karbon. I wiecie co? Więcej takich!