Pani Dorota, kobieta dojrzała i stateczna, unika dalszych wyjazdów samochodowych, ale raz w roku wyprawia się do Nowego Targu, by odwiedzić mieszkającą tam rodzinę. Właśnie wróciła i nie może nachwalić się nowego tunelu na trasie S7; że skrócił drogę, że taki długi, wygodny; że piękny, czysty, jasno oświetlony. Zachwyca się i jednocześnie pęka z dumy. Bo proszę, oto my, Polacy, potrafiliśmy zbudować takie cudo...
Nie zamierzam psuć jej nastroju, przypominając, iż głównym wykonawcą przejścia pod Luboniem Małym była firma włoska, która zresztą borykała się z licznymi problemami, a prace trwały o wiele dłużej niż zakładano. Zresztą każdy, kto miał okazję podróżować po krajach alpejskich czy choćby Chorwacji (p. Dorota najwyraźniej do tej grupy nie należy) lub przestudiował ranking najdłuższych tuneli w Europie, doskonale wie, że ten na zakopiance, mierzący 2058 m długości, nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Mnie intryguje co innego. Otóż zastanawiam się, jak to się dzieje, że przed wjazdami do wspomnianej przeprawy ogromne, świetlne napisy wyraźnie informują o dokonywanym wewnątrz góry odcinkowym pomiarze prędkości, a mimo to tak wielu kierowców nie przestrzega obowiązującego w tym miejscu ograniczenia do 100 km/godz. Tylko w ciągu pierwszych dwóch miesięcy funkcjonowania przeprawy odnotowano tu ponad 5 000 przypadków przekroczenia limitu!
Naganne zachowania rejestrowały również kamery monitorujące nowy tunel w ciągu Południowej Obwodnicy Warszawy. Ktoś urządził sobie tutaj sesję zdjęciową, ktoś zatrzymał, bo dziecku zachciało się siku, ktoś przystanął na pogaduchy z kolegą...
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad piętnowała nieodpowiedzialnych kierowców, jednocześnie publikując film instruktażowy, który pokazuje jak, zgodnie z przepisami ruchu drogowego i zasadami bezpieczeństwa, powinno się przejeżdżać przez tunel, co robić w razie zatoru, awarii pojazdu, wypadku lub pożaru.
Nauki nigdy za dużo, ponieważ z osiągnięciami cywilizacji może być tak, jak z frakiem, który podobno dobrze leży na człowieku dopiero w trzecim pokoleniu. Przecież już trzydzieści lat uczymy się w Polsce jeździć autostradami, a wielu kierowców nadal nie bardzo wie, jak prawidłowo z nich korzystać. Z tunelami jest jeszcze gorzej.
Pouczanie pouczaniem, z drugiej strony generalna dyrekcja nie wzięła chyba jednak pod uwagę, że źródłem incydentów uwidocznionych na nagraniach mogły być nie tylko luki w edukacji kierowców, ale też ich ogromna, obywatelska radość z oddania warszawskiego tunelu do użytku. Trwało to długo, więc kiedy wreszcie udało się dobrnąć do szczęśliwego finału, ludzie chcą - co z tego, że nie zawsze w konwencjonalny sposób - okazać swój entuzjazm. Wyczyny dżentelmena, który próbował na jezdni stanąć na głowie odczytywałbym z kolei jako prostą aluzję do wysiłków wykonawców mocno opóźnionej stołecznej inwestycji.
No dobrze, ale jak wytłumaczyć sytuację w tunelu pod Luboniem Małym? Czy kierowcy, którzy narażają się na punkty karne i mandaty, nie dostrzegają lub nie rozumieją nawet najbardziej łopatologicznych oznakowań na drodze? To byłoby fatalne i niebezpieczne. A może nie wiedzą, co oznacza pojęcie odcinkowego pomiaru prędkości? Nie wierzą w jego realność i skuteczność? Albo... albo świadomie mocniej naciskają pedał gazu, wychodząc z założenia, że "szlachta" nie tylko nie pracuje, ale też ma w nosie przepisy ruchu drogowego. Co mi tam, żyje się raz, zaszaleję i zapłacę, stać mnie na to...
CLACSON