Przycisk “CZEKAJ” dyskryminuje pieszych. "Spychanie pod ziemię" również
ClacsonAutor
Piesi to wyjątkowo wrażliwa i dumna grupa uczestników ruchu drogowego. Bardzo łatwo ich urazić. Chcesz przejść przez jezdnię, ale żeby to zrobić, musisz najpierw nacisnąć przycisk i cierpliwie zaczekać na zmianę świateł, o czym przypomina bezczelnie sformułowany w trybie rozkazującym napis na wyświetlaczu. Skandal! Dlatego przeciwko powyższemu rozwiązaniu protestowała jedna z organizacji pozarządowych, pisząc w tej sprawie do Rzecznika Prawa Obywatelskich. "Wymaganie od pieszych, aby wcisnęli przycisk w celu uzyskania zielonego światła na przejściu dla pieszych dyskryminuje tę grupę uczestników ruchu drogowego (...) Przyciski uniemożliwiają normalny i płynny ruch pieszych, odbywający się najkrótszą trasą od źródła do celu (...)" - czytamy we wniosku "Zielonego Mazowsza".

Prawdę mówiąc nie wiem…
…czy RPO zajął się tą bulwersującą sprawą. Jak pamiętamy, żółte czekaj-skrzynki przy przejściach dla pieszych zostały wyłączone z użytkowania podczas pandemii koronawirusa. Część z nich nie wróciła już do służby.
Równościowych aktywistów oburza również inny przejaw dyskryminacji pieszych, mianowicie "spychanie ich pod ziemię". Konkretnie do przejść podziemnych pod ulicami. Owszem, często straszą one odrapanymi, pokrytymi bazgrołami ścianami, nierównymi posadzkami. Są ponure, ciemne i brzydko pachną. Pozbawione ruchomych schodów, pochylni dla matek z wózkami i wind dla niepełnosprawnych oraz starszych. Nie tylko dlatego jednak zostały one uznane za "nieprzyjazne".
Przede wszystkim odbierają godność…
… niezmotoryzowanej części ludności, zmuszając ją do ustępstw na rzecz lobby kierowców, którzy "zawłaszczają dla siebie miejską przestrzeń". Podobnie z kładkami nad jezdniami. Może i bezpiecznymi, ale jakże dyskryminującymi.
Ostatnimi czasy pieszych postanowił poniżyć jeden z posłów, który wystąpił o zmianę jednego z przepisów ruchu drogowego. "Pieszy zbliżający się do przejścia dla pieszych powinien się zatrzymać przy krawędzi jezdni, unieść rękę do góry sygnalizując zamiar przejścia przez jezdnię i po upewnieniu się, że jest widziany i pojazdy zatrzymując się udzielają mu pierwszeństwa, przejść przez jezdnię" - zasugerował w interpelacji do ministra infrastruktury. Został szybko przywołany do porządku, przy czym nie obyło się bez szyderstw. "Dobrze, że jeszcze pan poseł nie zaproponował, żeby piesi robili pajacyki i podskakiwali po to, żeby kierowcy ich widzieli" - stwierdził wiceminister Arkadiusz Marchewka. "Może jeszcze światło zapalić i tupnąć nogą?" - dodał wiceszef resortu klimatu Miłosz Motyka.
Co ciekawe, propozycję wyśmiewanego parlamentarzysty poparł znany ekspert od bezpieczeństwa ruchu drogowego Marek Konkolewski.
Mnie też się ona podoba
Może nie jako nawoływanie do wprowadzania kolejnego obligu, lecz zachęta do spopularyzowania miłego, ułatwiającego życie gestu. Zamiast, niczym jacyś Japończycy, kłaniać się kierowcom na środku przejścia i uśmiechać w podzięce, że się uprzejmie zatrzymali, pokażcie wyraźnie, co zamierzacie zrobić, zbliżając się do pasów. Zresztą już teraz zdarza mi się spotykać osoby, na przykład biegaczy, które w ten sposób, czyli właśnie przez wyciągnięcie ręki, sygnalizują zamiar przekroczenia jezdni. I nikomu z tego powodu nie spada korona z głowy.