Strona główna/Clacson/Zaostrzenie przepisów poprawi bezpieczeństwo na drogach? Nie, nie poprawi

Zaostrzenie przepisów poprawi bezpieczeństwo na drogach? Nie, nie poprawi

20 listopada 2024

Mijają lata i rządy, ale ta sekwencja zdarzeń pozostaje niezmienna. Najpierw jest spektakularny wypadek drogowy, który najkrócej można opisać dowolną kombinacją haseł: alkohol, brawura, tupet, młodość, szybkie samochody, narkotyki, ucieczka, dzieci, rodzina, sieroty... Tragedia wywołuje nadzwyczajne zainteresowanie mediów i oburzenie opinii publicznej. Szeroki oddźwięk społeczny zmusza władzę do działania. I władza działa, co najczęściej sprowadza się do szumnych zapowiedzi kolejnego zaostrzenia kar dla sprawców tego rodzaju nieszczęść. Tak też dzieje się teraz...

Organy ścigania nie potrafią poradzić sobie ze ściągnięciem do kraju Sebastiana M., który, by zacytować jedno z doniesień prasowych, "zdaniem śledczych zabił na autostradzie A1 trzyosobową rodzinę, a teraz cieszy się dostatnim życiem w Dubaju". Łukasz Ż., sprawca śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, został co prawda przywieziony z Niemiec do ojczyzny, ale ponoć nie okazuje żadnej skruchy.  

Aby nie narazić się na zarzut, jak się to dzisiaj określa, "braku sprawczości", rządzący postanowili dać zdecydowany odpór takim bezczelnym zachowaniom. Odpór miał postać wspólnego wystąpienia aż trzech ministrów. Szefowie resortów sprawiedliwości, spraw wewnętrznych oraz infrastruktury zaprezentowali przed kamerami propozycje zmian w przepisach, które mają wreszcie położyć kres wybrykom piratów drogowych. Niestety, idę o zakład, że nie położą. Tak, jak nie uczyniły tego wszystkie wcześniejsze podobne kroki. 

Recydywiści, starzy wyjadacze bandyckiego fachu, są rzekomo wybitnymi znawcami kodeksu karnego. Czy to samo można rzec o osobach w karygodny sposób łamiących prawo ruchu drogowego? Czy zwolennicy jazdy "dynamicznej, ale bezpiecznej", delikwenci bez oporów siadający za kierownicę po wypiciu paru głębszych, potrafią właściwie ocenić konsekwencje swoich występków? Czy śledzą na bieżąco zmiany w przepisach? "O, dotychczas za taki numer groziło tylko 8 lat więzienia, teraz aż 10, więc koniec szaleństw, trzeba przystopować". Nie, nie wierzę w tego typu rozumowanie i zdolność do jakiejkolwiek refleksji. Podobnie jak w otrzeźwiający wpływ informacji, że złamanie sądowego zakazu jazdy będzie skutkować dożywotnią utratą uprawnień. Przecież skoro ktoś dotychczas lekceważył ów zakaz, to i zlekceważy ten ostateczny. Tym bardziej, że nie brakuje chojraków, uważających, że im większe ryzyko, tym lepsza zabawa. A granie na nosie państwu i jego instytucjom dostarcza dodatkowej porcji adrenaliny.    

Perspektywa wieloletniego pozbawienia wolności, groźba konfiskaty samochodu, horrendalnie kosztowne mandaty nie odstraszają. Dlaczego? Z powodu braku poczucia nieuchronności kary. Mam na myśli zarówno prawdopodobieństwo  wykrycia i ujęcia sprawcy, jak i jego szybkie - powtarzam: szybkie - ukaranie w wymiarze oczekiwanym przez większość społeczeństwa i zapowiadanym przez polityków. 

Jak to wygląda w Polsce? Nasza Temida nie należy do rychliwych. Patrząc z zewnątrz, można odnieść wrażenie, że tutaj nikomu się nie spieszy. Ani prokuraturze, ani powoływanym do każdej sprawy biegłym, ani sądom, ani tym bardziej potrafiącym w nieskończoność przeciągać postępowanie adwokatom. Wypadek od prawomocnego wyroku na jego sprawcę dzielą często długie, długie lata. Nikt, poza bezpośrednio zainteresowanymi, już nie pamięta, o co chodziło, co powodowało kiedyś takie wzburzenie. W tej sytuacji trudno więc mówić o wychowawczym czy prewencyjnym znaczeniu takiej kary. 

Dotkliwość teoretycznie stale zaostrzanych sankcji? Twórcy prawa pozostawiają dużo swobody sądom, wychodząc z założenia, że każda sprawa wymaga indywidualnej oceny. Dlatego śmieszą mnie medialne informacje, że za jakiś czyn podejrzanemu grozi "do dziesięciu lat więzienia pozbawienia wolności". Kluczem jest tu określenie "do". Dwa lata w zawieszeniu to też "do dziesięciu"... 

Na koniec zwróćmy uwagę na powtarzane przy prezentowaniu nowych przepisów sformułowanie "możliwość". Możliwość to nie obowiązek. Jeśli zatem mówi się o możliwości skonfiskowania samochodu sprawcy wypadku, to wcale nie oznacza to, że faktycznie zostanie on skonfiskowany. Bo sąd w ramach wspomnianej możliwości uzna na przykład, że ów pojazd jest niezbędnie potrzebny partnerce pirata drogowego, która codziennie wozi nim trójkę dzieci do szkoły... 

CLACSON    

Wszystkie felietony Clacsona znajdziesz TUTAJ.            

Szukasz samochodu? Doradca VEHIS ma dla Ciebie oferty ponad 8 000 dostępnych samochodów!
Wysyłając formularz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych wg [tych zasad]
Kontakt
Biuro Obsługi Klienta
+48 32 308 84 44
bok@vehis.pl
Jesteśmy członkiem
Obserwuj nas: