Prawdę mówiąc nie wiem, czy program szkoleń kandydatów na kierowców obejmuje już kurs przewidywania możliwych zachowań osób, przemieszczających się pieszo w pobliżu dróg użytkowanych przez zmotoryzowanych - ze szczególnym uwzględnieniem podstaw psychologii i interpretacji mowy ciała. Jeżeli nie, to powinien on zostać jak najszybciej o takie wykłady i ćwiczenia uzupełniony. Oczywiście ze względu na nowe uprawnienia, które jakiś czas temu przyznano wspomnianej grupie uczestników ruchu.
Jak wiadomo, zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdami nie tylko wtedy, gdy znajduje się na przeznaczonym dla niego przejściu przez jezdnię, ale już w chwili, kiedy na nie wchodzi. Mówi o tym wyraźnie art. 26. pkt 1 Prawa o ruchu drogowym. Hm... Wyraźnie? I tak, i nie, bowiem przywołany paragraf nie określa jednoznacznie, co to znaczy "wchodzić na przejście". Ustawodawca zawiódł, ale nie brakuje domorosłych ekspertów, którzy chętnie dzielą się ze światem swoimi przemyśleniami na ów temat.
Można tu wyróżnić dwie szkoły. Zwolennicy pierwszej twierdzą, że z wchodzeniem na przejście mamy do czynienia wtedy, gdy pieszy przełoży jedną z nóg przez krawężnik, dzielący chodnik od "zebry". Wyznawcy drugiej prezentują bardziej radykalny pogląd, uznając, iż definicję wchodzenia wyczerpuje dopiero postawienie jednej z kończyn na pasach. I bądź tu mądry, kierowco...
Sytuację jeszcze bardziej zagmatwał ubiegłoroczny wyrok Sądu Rejonowego w Piotrkowie Trybunalskim w sprawie pewnej kobiety, która kierując samochodem nie zatrzymała się przed przejściem, choć widziała stojącą przed nim osobę. Pani nie przyjęła mandatu, tłumacząc, że nie miała obowiązku ustępować pierwszeństwa pieszej, ponieważ ta nie rozpoczęła jeszcze wchodzenia na pasy. Policja przekazała postępowanie do sądu, a ten orzekł winę kierującej, uznając, że pieszy "wchodzący na przejście" wcale nie musi na nie wchodzić! Wystarczy, że w sposób "jasny i czytelny" przejawił zamiar owego wejścia. "(...) choć piesza nie postawiła nogi na przejściu to uznać należy, że chciała przez nie przejść i oczekiwanie na wejście poprzedzone podejściem do przejścia sąd ocenia jako ruch pieszej wchodzącej na przejście. Należy uznać, że każde zachowanie pieszego zdradzające zamiar wejścia na przejście dla pieszych kierujący pojazdem musi odebrać, jako sytuację „wchodzenia na przejście”. Wchodzenie należy potraktować jako cały proces, a nie tylko „stawianie nogi”. Idąc dalej można powiedzieć, że gdyby piesza postawiła nogę na przejściu to by już przez nie „przechodziła”, a nie na nie „wchodziła”, a przepis te sytuacje odróżnia" - wyjaśnia sąd w uzasadnieniu wyroku.
Wchodzenie jako proces, do tego cały... Oczekiwanie na wejście poprzedzone podejściem do przejścia... Uff... Tak czy inaczej od chwili, gdy zapoznałem się z powyższym orzeczeniem, jeżdżę po mieście gęsto upstrzonym przejściami dla pieszych pilnie obserwując sytuację na chodniku. Czy dwie zagadane jejmoście przystanęły przed pasami przypadkowo, by spokojnie kontynuować rozmowę, czy zasygnalizowały w ten sposób "jasno i czytelnie" chęć przekroczenia jezdni? Czy powinienem się domyśleć, że miłośnik joggingu skręci przed maską mojego auta, by pobiec do pobliskiego parku? Jakie są zamiary małolata maszerującego ze słuchawkami na uszach?
Odgadywanie zamiarów pieszych, ocena, na ile są one jasne i czytelne, wymaga konkretnej wiedzy na temat ludzkich zachowań i sporej praktyki. Co rzecz jasna nie neguje głębokiego sensu tej części artykułu 26 kodeksu drogowego, która nakazuje szczególną ostrożność przy zbliżaniu się do przejść dla pieszych...
CLACSON
WSZYSTKIE FELIETONY CLACSONA ZNAJDZIESZ TUTAJ.