Nowy Ford Bronco zaprezentowany został w Polsce w pierwszej połowie 2023 roku, ale na pierwsze jazdy testowe trzeba było poczekać do końcówki wakacji. Pierwszy kontakt z tym autem pokazał, że cierpliwość popłaciła, a test przeprowadziliśmy w warunkach, do których Bronco zostało stworzone, czyli w naprawdę wymagającym terenie
Ford Bronco dostępny jest w Polsce w dwóch wariantach: Outer Banks oraz Badlands, które różnią się poziomem uterenowienia. Wersja Outer Banks jest bardziej „cywilna” i to od niej zaczęliśmy nasz test, wybierając się na krótką przejażdżkę po leśnej trasie, obfitującej w piaszczyste wzniesienia, głębokie koleiny i strome trawersy. Samochód wyposażony był w 32-calowe koła i opony typu AT, które bez problemu stawiały czoła napotykanym wyzwaniom. W off-roadzie liczy się też moc i tej w żadnym razie tu nie brakuje – silnik V6 o pojemności 2,7 litra generuje 335 KM mocy i 563 Nm momentu obrotowego, więc auto ma siłę wygrzebywać się z grząskiego terenu i wspinać się pod górę.
Bronco zaskakuje przystępnością użytkowania i nawet niedoświadczony kierowca na bezdrożach będzie czuł się pewnie za jego kierownicą. Napęd na cztery koła rozdzielany jest stale po równo na przednią i tylną oś, co w połączeniu ze świetną geometrią nadwozia i sporym zapasem mocy sprawiło, że Bronco pierwszy etap testu zaliczyło bez najmniejszego potknięcia. Nie było nawet potrzeby, by załączać reduktor, a cały przejazd odbywał się w normalnym trybie jazdy, bez angażowania elektronicznych systemów wspomagających, których na pokładzie nie brakuje. Na pochwałę zasługuje 10-biegowa skrzynia automatyczna, która bez opóźnień dobiera przełożenia i nie doświadczymy tu odczuwalnych przerw w przekazywaniu napędu. W razie potrzeby biegi można zmieniać również samemu.
Co ważne, Bronco zapewnia też wysoki komfort – amortyzatory w szerokim zakresie radzą sobie z tłumieniem nierówności, a do tego miękkie fotele pozwalają oszczędzić nasze plecy, gdy urządzimy sobie przejazd po wybojach. Zawieszenie z przodu jest niezależne, a z tyłu zamontowano „sztywny most” i to udane zestawienie – wykrzyż wszystkich kół jest duży, a jednocześnie samochód nie prowadzi się w toporny sposób na asfalcie.
Jeśli chodzi o wnętrze, to zostało ono wykonane przyzwoicie, choć mam wrażenie, że jakość wykończenia jest trochę niższa niż w modelu Ranger Raptor. Projekt kabiny wplata nowoczesne rozwiązania technologiczne w proste i surowe kształty, co bardzo pasuje do charakteru auta. Obsługa jest prosta i nastawiona na praktyczność – tryby jazdy i pracy napędu wybierane są fizycznym pokrętłem z przyciskami, a panel klimatyzacji wydzielono osobno.
Duży ekran dotykowy służy do obsługi multimediów i ustawień pojazdu, ale daje też podgląd na terenowe parametry w trakcie jazdy. Ważnym wsparciem w terenie okazuje się być system kamer 360 stopni ze zmiennymi widokami, który pozwala dokładnie rozeznać najbliższe otoczenie wokół samochodu.
Po pierwszej części testu pojawił się niedosyt, bo w żadnym momencie nie było nawet blisko, by Bronco się poddało. Wsiedliśmy zatem do bardziej terenowej wersji Badlands i wyruszyliśmy na tor off-roadowy, po którym na co dzień jeżdżą specjalnie przygotowane auta z długą listą przeprowadzonych modyfikacji. Jak w takich warunkach poradziło sobie fabryczne Bronco Badlands? O tym napiszemy już niedługo.
Michał Borowski