Nowy Lexus ES: technologia i elektryczna przyszłość
Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy Lexus potrafi połączyć luksus z nowoczesnością, właśnie otrzymał solidny argument w postaci nowego ES-a. Na salonie w Szanghaju Japończycy odsłonili ósmą generację swojego eleganckiego sedana klasy średniej-wyższej. I to nie jest tylko facelifting – to zupełnie nowe podejście do tego, czym ma być nowoczesna limuzyna.

„Clean x Tech” – czyli japońska elegancja w nowym wydaniu
Lexus ES
Design nowego ES-a jest jak medytacja w drogim garniturze. Lexus mówi o filozofii „Clean x Tech” i – trzeba przyznać – coś w tym jest. Linia nadwozia jest smukła, proporcje perfekcyjne, a każdy detal wygląda, jakby był rzeźbiony ręką mistrza kaligrafii. Przód auta to już ewolucja – nadwozie typu „spindle body” wygląda spójnie i mocno futurystycznie, zwłaszcza z nowymi reflektorami w kształcie litery L.
Z tyłu – sportowa elegancja. Wąski pas świateł, opadająca linia dachu i subtelne przetłoczenia zdradzają, że ten Lexus nie chce być tylko limuzyną do wożenia prezesa. On chce też dobrze wyglądać na zdjęciu na Instagramie.
Wnętrze, które uspokaja
Lexus ES
Kiedy wsiądziesz do nowego ES-a, będziesz miał wrażenie, jakbyś wchodził do minimalistycznego apartamentu w Kioto. Góra kokpitu jest przestronna, dolna część otula pasażerów, a wszystko utrzymane jest w duchu nowoczesnego Zen.
Szczególną uwagę zwrócono na pasażerów z tyłu – wersje z pakietem luksusowym mają rozkładane fotele, podnóżki i możliwość złożenia przedniego oparcia, żeby nogi miały więcej przestrzeni. To trochę jak klasa biznes w japońskich liniach lotniczych – tylko że na czterech kołach.
Detale, które robią różnicę
Lexus ES
Dwa nowe elementy wykończenia to prawdziwe popisy kreatywności: „Bamboo Layering” – czyli gra świateł i faktur imitujących bambus, oraz „Synthetic Leather Embossing” – tłoczenie syntetycznej skóry z efektownym podświetleniem. Kto powiedział, że nowoczesność musi być zimna i nudna?
A do tego system audio od Marka Levinsona. Jeśli ktoś kiedykolwiek słuchał jazzu w Lexusie z tym nagłośnieniem, wie, że to nie jest zwykły sprzęt grający. To mobilna sala koncertowa.
Kokpit, który myśli jak kierowca
Filozofia „Tazuna” to coś więcej niż chwytliwa nazwa. W praktyce oznacza, że wszystko, co ważne, masz w zasięgu ręki i wzroku – bez przekombinowania. Lexus dołożył też nowość: przyciski „Hidden Tech”, które są niewidoczne, dopóki nie uruchomisz auta. Niby szczegół, ale jaki efekt!
Komfort w wersji japońskiej
Lexus ES
Nowe fotele nie tylko wyglądają, jakby były zrobione z pianki memory i chmurki – one naprawdę wspierają ciało i zmniejszają zmęczenie. A dzięki nowym szybom i lepszym uszczelkom, w kabinie panuje cisza, jak w bibliotece buddyjskiego klasztoru. Lexus od zawsze był mistrzem w tej kategorii – teraz wchodzi na jeszcze wyższy poziom.
Multimedia i bezpieczeństwo: tak, są nowe
Lexus ES
Nie mogło zabraknąć nowego systemu multimedialnego – i tu też nie ma rozczarowania. 12,3-calowy ekran cyfrowy, nieco asymetryczny, ale bardzo czytelny, i – co ciekawe – niższy daszek nad zegarami. Drobiazg, ale realnie poprawia widoczność.
Systemy bezpieczeństwa? Są, i to w najnowszej wersji. Lexus nie zdradza jeszcze wszystkiego, ale możemy się spodziewać rozbudowanego zestawu wspomagaczy, które zadbają o kierowcę, pasażerów i – jak to bywa w Lexusach – także o dobre samopoczucie kota przebiegającego przez drogę.
Pod maską? Cała gama, w tym coś, na co czekaliśmy
Pod względem napędu Lexus nie idzie na skróty. Dla Europy przygotowano model ES 300h – klasyczną hybrydę z silnikiem 2.5 o mocy 201 KM. Do wyboru: napęd na przód albo wszystkie koła. Dla fanów większej mocy jest też ES 350h z 247 KM.
Ale prawdziwą bombą jest wersja elektryczna – pierwsza w historii Lexusa ES. Model ES 350e (napęd na przód, 224 KM) i mocarny ES 500e (napęd AWD, aż 343 KM) korzystają z nowej platformy eAxle, która łączy napęd i jednostkę sterującą w jednej kompaktowej bryle. Efekt? Więcej miejsca w środku, lepsze osiągi, mniej kompromisów.
Kiedy i za ile?
Lexus ES
Nowy Lexus ES trafi do sprzedaży wiosną 2026 roku. Cenniki i szczegóły wyposażenia poznamy bliżej premiery, ale jedno jest pewne – to nie będzie tani sedan. Ale za jakość, technologię i design w tej klasie trzeba zapłacić. Lexus nie udaje „premium” – on po prostu nim jest.