Na podziemnym parkingu jednej z galerii handlowych w Warszawie pewna kierująca samochodem niewiasta wjechała i mocno sponiewierała, oprócz swojego, trzy inne pojazdy, przy okazji niszcząc też stację ładowania elektryków.
Warto zwrócić uwagę na marki uszkodzonych pojazdów: Lexus, dwa Porsche i Tesla. Sądząc po obrazkach, całkiem świeże sztuki. Taki zestaw mógłby dać początek wywodowi na temat rosnącej zamożności mieszkańców naszej stolicy, ale dla mnie ciekawsza jest przyczyna całego zamieszania. Otóż ukarana grzywną w wysokości 3000 zł i 10 punktami sprawczyni kolizji wyznała, że... pomyliła pedał gazu z pedałem hamulca.
Szybka kwerenda w Internecie pokazała, że to nie pierwszy taki przypadek w ostatnich latach. Wystarczy przytoczyć kilka tytułów doniesień prasowych: "Kobieta pomyliła gaz z hamulcem i wjechała w witrynę sklepu na Starówce"... "Wjechała w budynek uszkadzając szklaną elewację"... "Pomyliła gaz z hamulcem, auto spadło z czwartego piętra"... "Wjechała mercedesem do szkoły. Zatrzymała się w sali gimnastycznej"... "Wjechała swoim Porsche do żłóbka. Kuriozalna pomyłka"... "Pomyliłam pedał gazu z pedałem hamulca, ale nic się nie stało, bo pomyliłam też nogi"... A nie, stop to już dowcip z mema w portalu satyrycznym.
Ktoś niewątpliwie zauważył, że w głównych rolach w przywołanych powyżej incydentach występują zazwyczaj przedstawicielki płci pięknej. Jest to jednak oczywiście absolutny przypadek, zbieg okoliczności, zrządzenie losu, więc absolutnie nie zamierzam roztrząsać tej drażliwej kwestii. Wolę skupić nad samą istotą rzeczy.
Niestety, im dłużej się zastanawiam, tym mniej rozumiem. Zgoda, można pomylić lewą rękę z prawą, dźwignię kierunkowskazu z dźwignią wycieraczek, wrzucić niewłaściwy bieg, w przełączniku automatu ustawić R zamiast D lub odwrotnie... Ba, nawet dosłownie wykonać polecenie z nawigacji: "Na rondzie prosto". Ale zapomnieć, który z dwóch pedałów jest pedałem gazu, a który hamulca? Oba te elementy różnią się od siebie kształtem, położeniem, stawianym oporem. Owszem, oba zasadniczo obsługuje się tą samą stopą, ale przecież czynimy to zupełnie machinalnie, bez udziału świadomości. Kierowcy mają ten ruch po prostu zakodowany we krwi, tkankach, mózgu. Wykonywany bez procesu decyzyjnego w rodzaju: "Teraz chcę zwolnić, zatem nacisnę pedał hamulca, który znajduje się z lewej strony pedału gazu".
Tak mi się zawsze wydawało, jak widać byłem w błędzie. Zdarzają się sytuacje jakby wzięte z filmów akcji. Pamiętacie te sceny: do wybuchu bomby zegarowej pozostało 20 sekund, bohater mu rozstrzygnąć, czy przeciąć kabelek zielony czy czerwony. Jeden rozbraja ładunek, drugi skutkuje natychmiastowym wybuchem. Pedał gazu, pedał hamulca...? Który to?
Najgorsze, że nie widzę realnej możliwości zapobieżenia wspomnianym pomyłkom. Wprowadzić dodatkowe ćwiczenia podczas kursów na prawo jazdy? Urządzać w mediach kampanie, przypominające, jak rozróżnić oba pedały? Montować dodatkowe wskaźniki w samochodach? Bez sensu. Pozostaje więc westchnąć i zacytować starą łacińską sentencję. Errare humanum est. Mylić się jest rzeczą ludzką…
CLACSON