Strona główna/Wiadomości/Tally marks. Czy to rzeczywiście jest śmieszne?

Tally marks. Czy to rzeczywiście jest śmieszne?

10 stycznia 2025

 Na polskich drogach można zobaczyć wiele rzeczy, które mogą wprawić w osłupienie nawet najbardziej doświadczonych kierowców. Korki? Codzienność. Agresywna jazda? Norma. Ale jest jedna rzecz, która w ostatnich latach budzi szczególne kontrowersje i zainteresowanie – dziwne naklejki na samochodach, które wyglądają jak tally marks, czyli kreski liczące ofiary na polu bitwy. Tyle że tym razem ofiarami są… piesi, motocykliści, rowerzyści, inwalidzi i policjanci. Absurd? Oczywiście.

Skąd się to wzięło?

Moda na takie nalepki zaczęła się, jak wiele innych kuriozalnych trendów, w internetowych zakamarkach memów i czarnego humoru. Niektórzy twierdzą, że to swoisty „żart”, inspirowany grami komputerowymi, gdzie liczba zniszczonych przeciwników często jest powodem do dumy. W rzeczywistości jednak „transfer” tej idei do rzeczywistości sprawił, że wielu ludzi zaczęło się zastanawiać, czy to wciąż śmieszne, czy już tylko żałosne.

Samochody z takimi nalepkami najczęściej należą do osób, które chcą się wyróżnić, zwrócić uwagę albo… zirytować innych. Nie ma co ukrywać, że widok auta z rysunkami przypominającymi kreski na murze więziennej celi może budzić mieszane uczucia. „Czy ten kierowca serio się tym chwali?” – pytają zszokowani przechodnie. A odpowiedź brzmi: „Nie, ale chętnie cię sprowokuje”.

Kogo „rozjechał” kierowca?

Każda kreska symbolizuje rzekomą ofiarę kierowcy. Na niektórych samochodach można zobaczyć sylwetki pieszych, motocyklistów, rowerzystów, a nawet inwalidów na wózkach inwalidzkich. Dla szczególnie dowcipnych znalazły się też nalepki przedstawiające policyjne radiowozy. Wszystko to utrzymane jest w groteskowym stylu, co z jednej strony ma budzić śmiech, a z drugiej – niesmak.

Ale czy ktokolwiek traktuje to poważnie? Raczej nie. To raczej kolejny etap wyścigu na najbardziej kontrowersyjne poczucie humoru.

Po co to robią?

Motywacje takich kierowców można podzielić na kilka kategorii:

  • Dla śmiechu – przynajmniej w ich mniemaniu. Ci ludzie są przekonani, że to czarny humor w najlepszym wydaniu. Cóż, niektórzy śmieją się z kabaretów, inni z filmów Quentina Tarantino, a jeszcze inni… z rozjechanych pieszych. Kwestia gustu.
  • Dla prowokacji – naklejki mają wywołać emocje, najlepiej te negatywne. Kierowcy z takimi ozdobami często liczą na oburzenie, spojrzenia pełne pogardy i gorące dyskusje na internetowych forach.
  • Dla atencji – im więcej ludzi zobaczy ich samochód, tym lepiej. Bo przecież ktoś musiałby być naprawdę nudny, żeby jeździć autem bez takich ozdób, prawda?
  • Dla odreagowania – niektórzy traktują to jako swoistą formę terapii. Zamiast rozjeżdżać ludzi w rzeczywistości, wyładowują się za pomocą humorystycznych naklejek. Nie do końca zdrowe podejście, ale lepsze niż rzeczywiste rozjeżdżanie.

Czy to rzeczywiście śmieszne?

Humor to sprawa subiektywna, ale w tym przypadku granica między żartem a kiepskim gustem jest bardzo cienka. Wielu ludzi uważa, że to przekracza granice dobrego smaku. I nie ma się co dziwić – w końcu śmianie się z czyjejś śmierci czy kalectwa trudno uznać za dowcipne.

Ale z drugiej strony, czy warto się tym oburzać? Naklejki te są tak absurdalne, że ciężko brać je na serio. Może raczej należy je traktować jako dziwaczny objaw naszej współczesnej kultury memów i internetowych prowokacji.

Reakcje społeczności

Jedno jest pewne – takie naklejki budzą emocje. Niektórzy je uwielbiają, inni nienawidzą, ale nikt nie przechodzi obok nich obojętnie. W sieci nie brakuje dyskusji na ich temat:

„To obrzydliwe! Jak można śmiać się z czyjejś śmierci?!”

„Genialny żart, śmieję się za każdym razem, jak to widzę”.

„Ludzie, wyluzujcie, to tylko naklejki”.

Mroczna strona nalepkowego humoru

Problem pojawia się, gdy tego typu żarty docierają do osób, które przeżyły tragedię drogową. Dla nich widok samochodu z kreskami symbolizującymi ofiary może być bolesnym przypomnieniem dramatycznych wydarzeń. To dowód na to, że nie wszystko, co śmieszne dla jednych, jest odpowiednie dla innych.

Czy trend zniknie?

Prawdopodobnie nie tak szybko. Takie naklejki, jak wiele innych kontrowersyjnych zjawisk, są częścią naszego medialnego pejzażu. Dopóki będą budziły emocje, dopóty będą się pojawiać. Kluczowe jest jednak to, by z dystansem podchodzić do takich żartów i nie zapominać, że drogi to miejsce, gdzie szacunek dla innych powinien być na pierwszym miejscu.

Podsumowując, nalepki te są dowodem na to, że granica między humorem a absurdem jest bardzo cienka. Dla jednych śmieszne, dla innych oburzające, ale na pewno nie pozostawiają nikogo obojętnym. Może to właśnie w tym tkwi ich fenomen? A może powinniśmy po prostu jechać dalej i nie zatrzymywać się na zbyt długo przy takich dziwactwach?

 

Szukasz samochodu? Doradca VEHIS ma dla Ciebie oferty ponad 8 000 dostępnych samochodów!
Wysyłając formularz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych wg [tych zasad]
Kontakt
Biuro Obsługi Klienta
+48 32 308 84 44
bok@vehis.pl
Jesteśmy członkiem
Obserwuj nas: