Kto pamięta jeszcze "Dealera", czasopismo, rozdawane w salonach samochodowych pod koniec ubiegłego stulecia? Ja pamiętam, a nawet przechowałem w swoich szpargałach kilkanaście egzemplarzy.
Lektura owego wydawnictwa jest dzisiaj wycieczką w przeszłość, niby nie tak odległą, jednak przy obecnym tempie wydarzeń wręcz zamierzchłą. Uświadamia ogrom zmian, które zaszły w motoryzacji w ciągu minionych kilku dekad.
Od czasów, gdy marzeniem Polaka było "kombi w dieslu", auta elektryczne pozostawały eksperymentalną ciekawostką dla koneserów, a upragnionym, aczkolwiek praktycznie niedostępnym elementem wyposażenia - choćby najprostsza klimatyzacja...
Mam przed sobą "Dealera" z roku 1997. Tematem przewodnim numeru był Fiat, wówczas absolutny dominator na polskim rynku nowych samochodów osobowych. Włoska marka miała w ofercie dziesięć modeli: Fiata 126, Cinquecento, Uno, Punto, Bravo, Bravę, Mareę, Mareę Weekend, Fiorino i Ulysse. Co po nich pozostało? Tylko wspomnienia.
"Dealer" anonsował zbliżającą się polską premierę Sieny, montowanej w zakładach Fiat Auto Poland i przedstawianej jako "średniej klasy pojazd rodzinny" (przy długości nadwozia wynoszącej zaledwie 4,1 metra). Zapowiadał też Fiata Seicento, zauważając, że o jego popularności zadecyduje cena, która "w przypadku Cinquecento była dla polskiego klienta wręcz zaporowa".
Autor jednego z tekstów zastanawiał się nad sensem zakupu felg z lekkich stopów, które w tamtych czasach uznawano za kosztowną fanaberię. Po analizie wad i zalet alufelg dochodził do wniosku, że jednak warto szarpnąć się na taki luksus, szczególnie w przypadku "kierowców, którzy preferują szybką, dynamiczną jazdę".
Na pierwszej stronie jednego z oplowskich wydań "Dealera" znajdujemy zapis rozmowy ze Zbigniewem Wodeckim, który właśnie przesiadał się z Astry na Vectrę. Dla piosenkarza, który, jak twierdził, przejeżdża rocznie 180 000 km, był to już piąty z kolei samochód tej marki.
W innym numerze pod nagłówkiem "Mój Opel" widniał wywiad z Andrzejem Mleczką, rysownikiem i satyrykiem, pozującym do zdjęcia z niedawno zakupioną Astrą. Poniżej - informacja o rychłym rozpoczęciu budowy fabryki koncernu General Motors w Gliwicach.
Najmocniejszym Oplem w polskiej ofercie była w tamtych czasach Omega 3.0 MV6, napędzana silnikiem o pojemności 2962 ccm i mocy 210 KM. Ten "potwór" potrafił się rozpędzić od 0 do 100 km/godz. w niespełna 9 sekund. Osiągi innych modeli? Dzisiaj wzbudzają uśmieszek politowania. Na prędkościomierzu takiej na przykład Vectry 1.6 GL liczba 100 pojawiała się, według danych katalogowych, po 15,5 s od startu.
"Dealer" podkreślał ekspansję Daewoo, jedynego producenta samochodów w Polsce, który "może się pochwalić zdobyciem prawie wszystkich segmentów rynku (...) Mało kto wierzył, że FSO, fabryka będąca jeszcze całkiem niedawno na skraju bankructwa, potrafi osiągać tak znaczące sukcesy". Wieszczył powodzenie Skody, której "pod egidą koncernu z Wolfsburga wiedzie się coraz lepiej". Zachwalał Hondę, która w 1997 r. sprzedała w Polsce dokładnie 8001 samochodów (w 2023 - niespełna 2500), w tym nieco ponad 7000 sztuk Civica.
Przy okazji wiosennych porządków "Dealer" miał trafić na makulaturę. Jednak zmieniłem zdanie, wróci do szafy.
Więcej felietonów tego autora znajdziesz TUTAJ.