Piosenkarz Michał Szpak został ambasadorem. Konkretnie ambasadorem pojazdu mechanicznego. Jak czytamy w komunikacie prasowym na ten temat, "odważny i bezkompromisowy styl wokalisty będzie teraz podkreślany przez jego samochód – zadziorny Nowy Abarth 500e Cabrio w przyciągającym wzrok kolorze Zielonym Acid."
Dotarła do was owa elektryzująca wiadomość? Jesteście miłośnikami talentu Michała Szpaka? No to z pewnością zdążyliście już złożyć zamówienie na włoskiego elektryka ze skorpionem w logo. Nie? Hm... Prawdę mówiąc, tak właśnie myślałem...
Słowo "ambasador" brzmi dumnie. Kojarzy się z prestiżem i eleganckim światem dyplomacji. Jego połączenie z nazwiskiem znanego artysty wydaje się znakomitym sposobem na wzrost sprzedaży lansowanego w ten sposób produktu. Od dawna przecież wiadomo, że fani chcą naśladować swoich idoli. Kariera Marylin Monroe sprawiła, że tysiące kobiet zapragnęło być blondynkami. Oszałamiająca popularność zespołu The Beatles przełożyła się na modę na określone fryzury czy model butów, nazywanych u nas bitelsówkami.
Dzisiaj ten sam mechanizm próbuje się wykorzystywać, zatrudniając rzesze celebrytów, trendsetterów, internetowych influencerów. I mianując coraz to nowych ambasadorów marek. Niestety, w przypadku samochodów działa to chyba słabo. Z kilku powodów…
Po pierwsze, za tego rodzaju marketingowymi zabiegami musi stać odpowiednia oferta produktowa. Dobrym przykładem jest tu Mitsubishi, które dorobiło się w Polsce już kilkorga ambasadorów (Anna Cieślak, Maciej Stuhr, Bartłomiej Tołpa, Maciej Kawecki), a przędzie nadzwyczaj cienko. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2023 r. sprzedało niespełna 600 aut, nie przekraczając 0,3 proc. udziału w rynku.
Po drugie, ambasador powinien być autorytetem w dziedzinie motoryzacji. To, że ktoś ładnie śpiewa czy osiąga sukcesy w teatrze, nie znaczy, że zna się na samochodach.
Po trzecie, związki między biznesem a artystami, owocujące nagłym wybuchem miłości do produktu A czy B z daleka pachną ściemą. Ludzie to wyczuwają. Wiedzą, że za uczuciem kryją się twarde negocjacje, wielostronicowe umowy i duża kasa. Dotyczy to także sportowców.
Od 20 lat partnerem Bayernu Monachium jest Audi. Co sezon jesteśmy informowani, jakie to modele tej marki wybrali poszczególni piłkarze klubu z Bawarii. Wybrali, by później w mediach społecznościowych chwalić się swoimi wypasionymi Lamborghini, Ferrari i Bentleyami. Interesy interesami, a życie życiem.
Po czwarte wreszcie, łatwo zmienić kolor włosów czy modnie przyciąć grzywkę, znacznie trudniej wydać sześciocyfrową kwotę pieniędzy na zakup samochodu, którym jeździ lub któremu ambasadoruje nasz ulubieniec. Tu decyduje zawartość portfela i zdrowy rozsądek.
Jak się ostatnio dowiedzieliśmy,, Iga Świątek "dołączyła do grona Przyjaciół Porsche". Kocham tenis, kibicuję, mówiąc językiem komentatorów sportowych, "naszej światowej jedynce". Co nie znaczy, że zamierzam zaciągnąć ogromny kredyt, by, chociaż bardzo cenię markę z Zuffenhausen, zafundować sobie Taycana czy inną Panamerę. Albo chociaż zegarek, jaki "nasza światowa jedynka" natychmiast nakłada na rękę po każdym zwycięstwie na korcie.
CLACSON
Więcej tekstów tego autora znajdziesz TUTAJ.