Szczerze współczuję ludziom, odpowiedzialnym za media społecznościowe Mitsubishi w Polsce, bowiem podjęli się karkołomnego zadania. Mają zachwalać nowy samochód tej marki. Ów wóz to "najnowsza odsłona ASX", czyli... klon modelu Renault Captur. Oczywiście maskaradę natychmiast zauważyli internauci, no i zaczęło się...
Niewybredne epitety, sarkazm, ironia, zjadliwe szyderstwo, oburzenie... Autorzy komentarzy pod oficjalnymi wpisami na temat japońskiej rzekomej nowości korzystają z pełnego zestawu sposobów na wyrażenie swojej opinii na ten temat. Tymczasem ujednolicanie oferty i współpraca producentów aut ma przecież długą i bogatą historię. Tak było przed stu laty, gdy te same podwozia obudowywano różnymi karoseriami, tak dzieje się również współcześnie. Na różnych poziomach.
W samochodach teoretycznie konkurujących ze sobą marek znajdziemy często identyczne części i podzespoły, dostarczane przez te same zewnętrzne firmy (co zresztą bywa zbawienne przy naprawach i poszukiwaniu tzw. zamienników). Dotyczy to elementów zawieszenia, amortyzatorów, klimatyzacji, elektroniki, najróżniejszych detali, ale także choćby silników.
Udane diesle Fiata trafiały pod maski nie tylko siostrzanych modeli Alfa Romeo czy Lancii, ale także do Opli, Saabów, a nawet Suzuki.
Powszechnie chwalone francuskie jednostki wysokoprężne 1.6 HDi montowano nie tylko Peugeota i Citroena, ale ponadto (z rozmaitymi symbolami) w Fordach, Mazdach, Volvo, Mini, Suzuki. Toyota korzystała z silników BMW.
Wiele kpin wywołała konstatacja, że niektóre z osobowych modeli Mercedesa są napędzane tymi samymi silnikami, co Dacie. Dostawczy Mercedes Citan, zwłaszcza ten pierwszej generacji, jest bardzo bliskim krewniakiem Renault Kangoo, a Volvo S40 miało wiele wspólnego z Fordem Focusem i Mazdą 3, dzieląc z nimi płytę podłogową.
Niekiedy współpraca idzie jeszcze dalej. Wspomnijmy choćby o Chryslerze 300C, który występował w Europie jako Lancia Thema, czy o Suzuki Swace, będącym w istocie inaczej oznakowaną Toyotą Corollą. Przykłady tego rodzaju działań można mnożyć.
Dlaczego zatem tyle drwin i niechęci wzbudziła sytuacja z "nowym" Mitsubishi ASX vel Renault Capturem, tym bardziej, że obie marki łączy ścisły biznesowy sojusz? Swoje zrobiły tu oczekiwania miłośników samochodów z trzema diamentami w logo, niewątpliwie przesadnie rozbudzone szumnymi przedpremierowymi zapowiedziami, oraz obecna kampania, oparta, jak powiedziałby to pewien polityk, na "rżnięciu głupa".
Fani Mitsubishi mają prawo czuć się rozczarowani, zwłaszcza że pierwsze wcielenie ASX, kompaktowy crossover produkowany bardzo długo, bo od 2010 r., było pojazdem może niezbyt spektakularnym, ale solidnym i mającym swoich zwolenników. Słyszeli, że jego następca będzie "absolutną nowością", a dostali... No właśnie.
Z drugiej strony, w obliczu globalizacji i dążenia do ograniczania kosztów przez ich dzielenie, taki kierunek rozwoju motoryzacji może okazać się nieuchronny. Klient przy konfiguracji zamawianego auta będzie wybierał również logo, jakim ma być ono oznakowane. Plakietki z nazwami marek premium będą oczywiście najdroższe.
CLACSON