Wiedziałem... Wiedziałem, że wcześniej czy później zaczną pękać. Przecież zawsze tak jest. Najpierw mamy buńczuczne zapowiedzi, prężenie muskułów, kampanię w mediach, a potem… Potem na gadaniu się kończy, a nawet jeżeli nowe, surowsze prawo zostaje uchwalone to, wicie-rozumicie, trzeba się z niego jakoś wycofać.
Na wniosek rządu Sejm, wyjątkowo zgodnie (427 głosów za), zatwierdził zmiany w systemie karania sprawców wykroczeń drogowych. Wracamy do przeszłości. Punkty karne na koncie kierowcy znowu będą się kasować po roku, a nie dopiero po dwóch latach, jak stanowiły przepisy przyjęte jesienią 2022 r.
Oficjalnie tłumaczy się tę decyzję postulatami branży transportowej. Chodzi o to, że kierowcy zawodowi spędzają za kółkiem mnóstwo czasu, więc są bardziej narażeni na szybkie przekroczenie limitu punktów, a przez to utratę uprawnień i w konsekwencji - źródła utrzymania. Co prawda wystarczyłoby jeździć zgodnie z przepisami, ale sami wiecie, jak to jest..
Opozycja grzmi, twierdząc, że skoro mamy rok wyborczy, to tak naprawdę celem złagodzenia przepisów jest chęć przypodobania się zmotoryzowanemu elektoratowi. To raczej nie trafiony zarzut, bowiem badania niezmiennie pokazują, że opinia publiczna, niezależnie od poglądów politycznych, z reguły domaga się jak najwyższych kar dla piratów drogowych.
Nikt nie bierze pod uwagę, że to on sam mógłby paść ofiara drakońskich sankcji. Poza tym rządzący jakoś nie chwalą się swoim miłosiernym gestem. Przeciwnie, sięgnęli po często stosowany w ostatnich latach chwyt i ukryli wspomniane zmiany w szerszej nowelizacji przepisów, zmierzającej do poprawy bezpieczeństwa osób, które korzystają z usług firm, przewożących pasażerów za pośrednictwem aplikacji.
Wyznawcy teorii spiskowych podejrzewają, że cała ta ubiegłoroczna rewolucja to pic na wodę i mydlenie oczu "urzędasów z Brukseli", próba pokazania im, jak to my tutaj w Polsce dbamy o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Było dużo szumu, teraz jest cicha rejterada.
Z kolei zwolennicy obecnej władzy wierzą, że za pierwszym krokiem pójdzie następny i zostanie przywrócony stary taryfikator mandatów. No bo przecież to skandal, by jedno wykroczenie kosztowało pół pensji, a grzywna wymierzana przez sąd mogła kilkakrotnie przekroczyć wartość samochodu karanego nieszczęśnika. Tu optymizm wydaje się jednak zupełnie nieuzasadniony, gdyż budżet państwa ma przecież określone i stale rosnące potrzeby.
Właśnie troska o kasę legła zapewne u podstaw drugiej z wprowadzonych obecnie zmian, czyli przywrócenia możliwości usunięcia części punktów karnych z konta przez uczestnictwo kierowcy w specjalnym kursie. Likwidacja takich kursów podcięła finansowe podstawy ich organizatorów, czyli wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego, na co często i głośno narzekali szefowie WORD-ów.
CLACSON