"Kiedyś instrukcje obsługi samochodów informowały, jak samodzielnie wyregulować zawory w silniku, dzisiaj ostrzegają, by nie pić elektrolitu z akumulatora..." - wzdychają internauci, tęskniący za dawnymi, dobrymi czasami i dawną motoryzacją, szanującą inteligencję kierowców.
Czy nie przesadzają? Zadałem sobie trud i przejrzałem dokładnie przewodnik użytkownika Volkswagena Touareg R eHybrid. Znalazłem w nim ni mniej ni więcej, tylko 376 wyróżnionych kolorem pomarańczowym przestróg. I tak m.in. dowiedziałem się, że:
"Nie wolno prowadzić samochodu w stanie zmęczenia",
"Jeżeli uwaga kierowcy zostanie odwrócona, może to spowodować wypadek i obrażenia ciała",
"Prawidłowa ocena sytuacji drogowej może stanowić o bezpiecznym dotarciu do celu jazdy i uniknięciu wypadku z poważnymi obrażeniami",
"Przed rozpoczęciem jazdy należy zawsze przyjąć prawidłową pozycję siedzącą",
"Nie wolno podejmować ryzyka narażania siebie i pasażerów na niebezpieczeństwo".
Wiem już teraz również, bo wcześniej nie miałem o tym pojęcia, że "Należy być zawsze gotowym do użycia hamulców" i "Zawsze należy jechać uważnie i z pełną odpowiedzialnością".
A czy zdawaliście sobie sprawę, że "Elementy układu wydechowego są bardzo gorące", "Płyn chłodzący silnika jest trujący", a "Gorąca para może spowodować poparzenia"?
Praktycznie każda czynność wykonywana w samochodzie lub przy nim jest szalenie niebezpieczna. Na przykład "Niekontrolowane lub nieuważne rozkładanie i składanie oparcia tylnych siedzeń może spowodować ciężkie obrażenia". Również "Okna należy zawsze zamykać ze szczególną uwagą".
Nie palicie papierosów? To nic, "Przed ustawianiem siedzeń należy zawsze upewnić się, że w strefie ruchomych elementów siedzenia nie znajduje się żadna zapalniczka". Zawsze, to zawsze...
Cytowany poradnik przypomina ponadto, że "Nie wolno zapinać kilku dzieci w jednym foteliku" (prawdę mówiąc nigdy nie wpadłbym na podobny pomysł) i ostrzega, by nie połykać... baterii z kluczyka.
Współczesne samochody to pojazdy skomplikowane, naszpikowane elektroniką, z często bardzo bogatym wyposażeniem, choćby nawet w dużej mierze opcjonalnym. Nic zatem dziwnego, że instrukcje ich obsługi nie zawierają wskazówek dla domorosłych mechaników, a i tak są zazwyczaj opasłymi księgami. Ta z Volkswagena Touarega liczy bite 427 stron, z Toyoty Corolli Cross ponad 600, a z Lexusa GS sprzed ponad 10 lat - aż 892, plus 260-stronicowy przewodnik po pokładowym systemie informacji i rozrywki.
A przytoczone wyżej rady i przestrogi, obrażające swoją oczywistością trzeźwo myślącego czytelnika? Cóż, ich obecność może śmieszyć, ale ma swoje racjonalne uzasadnienie. Wynika bowiem z przezorności producentów aut. Wiedzą oni dobrze, że ludzka głupota nie zna granic, więc wolą się zabezpieczyć przed ewentualnymi procesami i odszkodowaniami, wypłacanymi delikwentom, którzy łyknęli sobie elektrolitu z akumulatora, bo nie zostali ostrzeżeni na piśmie przed jego szkodliwością.
CLACSON
Więcej tekstów Clacsona znajdziesz TUTAJ